Kraj Kwitnącej Wiśni nie jest już od lat krainą samurajów, wojowników i domowych wojen. Samurajowie zostali oficjalnie zdelegalizowani w drugiej połowie XIX wieku, gdy Japonia zaczęła otwierać się na świat. Japońscy mężczyźni uchodzą obecnie za niedorajdy i egocentryków, nazywa się ich nawet „soshokukei danshi" (roślinożerni) i nie mają w sobie nic z macho. Pozostała jedynie yakuza, największa na świecie mafia, ale jej metody działania są sformalizowane, znane policji i pozostające pod ścisłym nadzorem. Jeżeli ktoś chciałby strzelić do drugiej osoby w Japonii, to w samym momencie oddawania strzału popełniałby trzy przestępstwa. Po pierwsze, ze względu na samo posiadanie broni, następnie za posiadanie amunicji do niej oraz za chęć skorzystania z niej. Tylko za pierwsze może grozić nawet do 10 lat więzienia.

W kraju nie można posiadać pistoletów, a od 1971 roku także strzelb małokalibrowych. Jeżeli ktoś miał je przed rokiem wprowadzenia zakazu, mógł je zatrzymać, jeżeli natomiast broń dziedziczyło się po poprzednim prawowitym właścicielu, trzeba było ją oddać policji.

Dziś w Japonii można wyrabiać pozwolenia jedynie na strzelby albo wiatrówki. Po przejściu szkolenia, testów na strzelnicy, egzaminu, oceny psychologicznej, kontroli pod kątem niekaralności, trzeba także dokładnie opisać policji miejsce, w którym będzie się przechowywać w domu broń (to samo dotyczy amunicji do niej, którą należy trzymać osobno), co roku zgadzać się na policyjną kontrolę w domu oraz co trzy lata ponownie podchodzić do egzaminu i szkolenia.

Japończycy nie mają problemów z przechodzeniem policyjnych kontroli. Nie przeszkadza im konieczność wypełniania odpowiednich procedur, współpracują przy nich wzorcowo. Policjanci nie mogą nosić broni poza służbą, szkolą się statystycznie więcej godzin niż ich amerykańscy koledzy i większy nacisk kładą na sztuki walki. Broń palna to ostateczność, po którą sięga się bardzo rzadko.

Efekt? Japonia notuje niewiele ofiar wypadków lub przestępstw z wykorzystaniem broni palnej. W 2006 roku jedynie dwie osoby zginęły z tego powodu. Dla porównania w Stanach Zjednoczonych, zaledwie w tym roku, zanotowano więcej przypadków masowych zabójstw w strzelaninach niż dni w roku.