Rząd walczy z niepłodnością na papierze

Zdaniem NIK tylko garstce par udało się skorzystać z programu przedstawianego jako alternatywa dla in vitro.

Aktualizacja: 13.07.2018 06:22 Publikacja: 12.07.2018 19:58

Rząd walczy z niepłodnością na papierze

Foto: Adobe Stock

107 par – tylko tyle w 2017 r. zgłosiło się do diagnostyki w ramach „Programu kompleksowej ochrony zdrowia prokreacyjnego". Plan zakładał, że będzie ich 987. Najwyższa Izba Kontroli, badająca wykonanie w 2017 r. budżetu Ministerstwa Zdrowia, stwierdziła nieprawidłowości w realizacji programu, który miał być alternatywą dla in vitro.

Program refundacji in vitro uruchomił w 2013 r. rząd PO–PSL. Urodziło się dzięki niemu blisko 9 tysięcy dzieci. W czerwcu 2016 r. został zakończony decyzją ówczesnego ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła. Argumentował on, że niecelowe jest wydawanie ponad 90 mln zł rocznie na program, który „budzi bardzo zasadnicze opory etyczne dużej części społeczeństwa".

Czytaj także: Rząd ma problem z prokreacją

W zamian za to minister uruchomił program prokreacyjny. Uroczyście zainaugurował go w grudniu 2016 r. w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. W latach 2016–2020 miało na niego pójść ponad 100 mln zł. Na razie pozostaje on na papierze, o czym świadczy, zdaniem NIK, nie tylko niewielka liczba uczestniczących w nim par.

Izba zbadała też, jak program był finansowany. Ustaliła, że w 2017 r. wydatkowano 23,3 mln zł, czyli 58,4 proc. zaplanowanych środków. Na diagnostykę poszło 46,7 tys., czyli zaledwie 1,7 proc. planu.

– Rząd PiS wyrządził wielką krzywdę niepłodnym parom, bo z jednej strony utrudnił im dostęp do in vitro, czyli nowoczesnej metody leczenia, a z drugiej uruchomił program, który okazał się fikcją. Kluczowe pytanie brzmi, ilu parom udało się zajść w ciążę – mówi były minister zdrowia Bartosz Arłukowicz z PO.

To pytanie zadał w czerwcu w Sejmie wiceszefowi resortu zdrowia Sławomirowi Gadomskiemu. Ten odpowiedział, że nie zna takich danych, i przyznał, iż program „dotyczy diagnostyki niepłodności, a nie stricte leczenia".

Dodał jednak, że w 2018 r. program się rozkręcił i na koniec pierwszego kwartału przystąpiło do niego kolejne 600 par. Na przełomie roku ministerstwo informowało, że wybrało już wszystkie 16 ośrodków referencyjnych, po jednym w województwie.

Jednak zdaniem ekspertów z realizacją programu do 2020 r. może być duży problem. Zakłada on udział 8 tys. par. A u tych ze zdiagnozowaną przyczyną niepłodności odsetek ciąż ma wynieść aż 30 proc.

107 par – tylko tyle w 2017 r. zgłosiło się do diagnostyki w ramach „Programu kompleksowej ochrony zdrowia prokreacyjnego". Plan zakładał, że będzie ich 987. Najwyższa Izba Kontroli, badająca wykonanie w 2017 r. budżetu Ministerstwa Zdrowia, stwierdziła nieprawidłowości w realizacji programu, który miał być alternatywą dla in vitro.

Program refundacji in vitro uruchomił w 2013 r. rząd PO–PSL. Urodziło się dzięki niemu blisko 9 tysięcy dzieci. W czerwcu 2016 r. został zakończony decyzją ówczesnego ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła. Argumentował on, że niecelowe jest wydawanie ponad 90 mln zł rocznie na program, który „budzi bardzo zasadnicze opory etyczne dużej części społeczeństwa".

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Społeczeństwo
Wybory samorządowe 2024: Wszystko, co trzeba o nich wiedzieć
Społeczeństwo
Sondaż: Polacy nie chcą, aby wojsko NATO weszło na Ukrainę
Społeczeństwo
Nowy rekord WOŚP. Jerzy Owsiak o wyniku tegorocznej zbiórki
Społeczeństwo
Wielkanoc 2024. Czy Polaków stać na święta? Sondaż (WIDEO)
Społeczeństwo
Były wojskowy sędzia skazany za mord sądowy pilota