Dwie siostry Tine Nys, które odgrywają kluczową rolę w oskarżeniu, przekonują, że nie są przeciwniczkami eutanazji w ogóle, ale powinna ona być przeprowadzana tylko w ściśle określonych wypadkach. Ich zdaniem przypadek ich siostry nie wypełniał kryteriów określonych prawem. Co prawda wyraziła ona dobrowolnie i kilkukrotnie pragnienie śmierci, ale nie cierpiała na „nieuleczalną chorobę i prowadzącą do niedających się znieść cierpień”.
Lekarze mieli w ogóle nie próbować leczyć jej dolegliwości psychicznych.
Zdaniem sióstr owszem, w dzieciństwie i wczesnej młodości Tine miała problemy psychiczne i próby samobójcze, ale od 15 lat była zdrowa, a jej głęboką depresję pod koniec życia spowodowało rozstanie. Dwa lata przed śmiercią zdiagnozowano u niej autyzm, ale zdaniem sióstr, po pierwsze, nie znajduje się on na liście chorób, które mogą stać się podstawą wniosku o eutanazję. Po drugie, nikt jej nie proponował leczenia autyzmu.
Rodzina oskarża też lekarzy o brak profesjonalizmu w czasie samego aktu eutanazji. Na przykład w trakcie lekarz ją wykonujący miał odbierać liczne telefony i spieszyć się do innego aktu eutanazji. Zapomniał o plastrach i kazał ojcu Tine potrzymać strzykawkę ze śmiercionośnym środkiem w jej ramieniu. Wreszcie dokumentacja tego aktu została przesłana specjalnej komisji nie cztery dni po jej dokonaniu, jak jest wymagane prawem, ale po ponad 50 dniach.
W poniedziałek po raz pierwszy w czasie rozprawy głos mogła zabrać trójka oskarżonych, czyli lekarz prowadzący Tine, psychiatra, z którą konsultowała się w sprawie eutanazji, oraz lekarz wykonujący zabieg. Oni i ich adwokaci przekonywali o swoim profesjonalizmie. Bronili się, rysując obraz dysfunkcjonalnej rodziny Tine, która rzekomo nie była zainteresowana jej problemami. Według psychiatry Tine cierpiała w dzieciństwie z powodu alkoholizmu ojca i w przeszłości prostytuowała się. I to jej rodzina zamiast lekarzy powinna zasiąść na ławie oskarżonych.
Media informowały wcześniej jednak, że oskarżona lekarz psychiatra, która wydała zgodę na eutanazję, już wcześniej budziła kontrowersje. Komisja ds. eutanazji miała uznać, że zbyt łatwo rozpatruje pozytywnie takie wnioski.