29-letni Max Sylvester w sobotę po raz pierwszy pilotował dwumiejscową Cessnę. Razem z instruktorem Robertem Mollardem wzbili się w powietrze, gdy ten ostatni nagle stracił przytomność. Adept lotnictwa zachował zimną krew i szybko połączył się z kontrolerami ruchu lotniczego na lotnisku w Perth.
- On się pochyla nad moim ramieniem, staram się go utrzymać, ale on wciąż opada - relacjonował Sylvester operatorowi.
Wcześniej mężczyzna zaliczył dwie lekcje pilotażu, ale po raz pierwszy siedział w Cessnie i nigdy wcześniej nie lądował. - Czy wiesz, jak obsługiwać samolot? - pytał go kontroler. - To moja pierwsza lekcja - przyznał Sylvester.
Operator podtrzymywał na duchu pilota, instruując go na temat lądowania awaryjnego. Samolot blisko godzinę krążył nad miejskim lotniskiem Jandakot, gdzie na Sylvestera nerwowo czekała żona i trójka ich dzieci.
- Wykonujesz naprawdę świetną robotę. Wiem, że jest to naprawdę stresujące. Ale wykonasz niesamowitą robotę, a my pomożemy ci usiąść na ziemi - tłumaczył kontroler.