Bankructwa osób prywatnych powszednieją

Większość zadłużonych Polaków to mieszkańcy dużych miast i osoby w sile wieku.

Aktualizacja: 06.05.2019 08:42 Publikacja: 05.05.2019 18:03

Średni dług bankruta w 2018 roku wynosił ponad 37 tys. zł

Średni dług bankruta w 2018 roku wynosił ponad 37 tys. zł

Foto: Shutterstock

Rośnie liczba bankructw osób prywatnych – w ubiegłym roku dotyczyły 6570 konsumentów. Ponad połowa z nich figurowała w Krajowym Rejestrze Długów, mając na koncie łącznie 141,5 mln zł zaległych płatności – wynika z najnowszego raportu tej instytucji, który poznała „Rz".

Według danych Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej bankructw osób prywatnych przybywa od 2015 r., kiedy zmieniono przepisy ułatwiające upadłość konsumencką i obniżono koszty, jakie z jej tytułu ponosi dłużnik. W 2015 r. było ich 2,1 tys., w 2017 r. – 5,5 tys., a w roku minionym o ponad 1000 więcej.

W pętlę zadłużenia przyszli bankruci wpadają stopniowo – blisko 58 proc. z ubiegłorocznych było wcześniej notowanych w KRD. Np. na rok lub pół roku przed upadłością w rejestrze widniało 6,2 tys. osób. Każda miała średnio trzy niezapłacone zobowiązania.

– Symptomy bankructwa pojawiają się więc często już na kilka miesięcy lub lat przed ogłoszeniem upadłości przez sąd – zauważa Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej SA.

O pogarszającej się sytuacji finansowej bankrutów świadczy rosnąca skala zaległości. I tak, średni dług (na osobę) zeszłorocznego bankruta w ciągu 12 miesięcy wzrósł o ok. 3,8 tys. zł – z 33 371 zł do 37 218 zł. – Tyle wynosi dziesięciokrotność przeciętnego wynagrodzenia. Dla wielu dłużników to kwota zaporowa, często już nie do spłacenia – zauważa Łącki.

Bankrutują młodzi

Bankruci nie regulowali należności głównie wobec firm windykacyjnych i funduszy sekurytyzacyjnych, które odkupują długi od pierwotnych wierzycieli – byli im winni blisko 83 mln zł (połowa to zaległości wobec banków, firm pożyczkowych). Kolejne to długi wobec sądów, urzędów, opłaty np. za internet i prąd.

Ponad połowa osób, które przed ogłoszeniem bankructwa figurowały w KRD, to kobiety (było ich 53 proc.). To odwrotnie niż w przypadku wszystkich osób obecnych w rejestrze długów, gdzie pań jest 37 proc. Mężczyźni z kolei zalegali więcej – w ubiegłym roku na łącznie 74,8 mln zł, kobiety o 8 mln zł mniej.

Co niepokojące, najwięcej bankrutów w KRD – pod względem liczby dłużników i łącznego zadłużenia – stanowili 36-, 45-latki. Wniosek? „Kapitulują" i decydują się na upadłość osoby w sile wieku (kolejni są 56-, 65-latki).

Inna nowość: w ubiegłym roku, przed upadłością, pięć razy częściej do KRD trafiali mieszkańcy miast niż wsi – głównie z ponad 300-tys. aglomeracji. Najwięcej bankrutów i z najwyższym długiem było na Mazowszu.

Kij ma dwa końce

Przesłanką do ogłoszenia upadłości jest sytuacja, w której wartość długu przekracza wartość majątku. Wiele osób w bankructwie widzi swoją szansę. Jednak – jak wskazują eksperci – nie każdy może liczyć na automatyczne oddłużenie, bo upadłość, z założenia, ma zaspokoić roszczenia wierzycieli. Tylko jeżeli dłużnik nie ma majątku, może liczyć na umorzenie części lub całości zobowiązań.

– Wielu upadłości dałoby się uniknąć, gdyby bankruci odpowiednio wcześnie wdrożyli plan naprawczy. Niestety, takie osoby unikają kontaktu i z wierzycielem, i z windykatorem, który mógłby zaproponować racjonalny plan spłaty, zanim zadłużenie osiągnie poziom nie do spłacenia – uważa Jakub Kostecki, prezes zarządu firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso.

Co ważne, od kilku lat wzrasta liczba skutecznych upadłości konsumenckich, i – zdaniem ekspertów – będzie ich jeszcze więcej.

– Przyczyni się do tego nowelizacja ustawy – Prawo upadłościowe, nad którą pracuje resort sprawiedliwości. Zmieniony będzie m.in. zapis, który powoduje, że sąd oddala wniosek o ogłoszenie upadłości, jeżeli dłużnik doprowadził do swojej niewypłacalności wskutek rażącego niedbalstwa – tłumaczy Jakub Kostecki. W efekcie – jak zauważa – na ogłoszenie upadłości będą mogły liczyć nawet osoby, które umyślnie się zadłużyły, choć w praktyce będą dłużej spłacać długi, nawet do siedmiu lat. – Po drugie: dłużnicy są coraz bardziej świadomi swoich praw. Dla wielu z nich ogłoszenie upadłości to często jedyny sposób, by uwolnić się z pętli zadłużenia, nawet za cenę życia z piętnem bankruta – ocenia Kostecki.

Rośnie liczba bankructw osób prywatnych – w ubiegłym roku dotyczyły 6570 konsumentów. Ponad połowa z nich figurowała w Krajowym Rejestrze Długów, mając na koncie łącznie 141,5 mln zł zaległych płatności – wynika z najnowszego raportu tej instytucji, który poznała „Rz".

Według danych Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej bankructw osób prywatnych przybywa od 2015 r., kiedy zmieniono przepisy ułatwiające upadłość konsumencką i obniżono koszty, jakie z jej tytułu ponosi dłużnik. W 2015 r. było ich 2,1 tys., w 2017 r. – 5,5 tys., a w roku minionym o ponad 1000 więcej.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Społeczeństwo
Zmiana czasu 2024: Kiedy przestawić zegarek na czas letni?
Społeczeństwo
Polacy nie chcą być rozbrojeni. Boom na pozwolenia na broń
Społeczeństwo
Wybory samorządowe 2024: Wszystko, co trzeba o nich wiedzieć
Społeczeństwo
Ulotka wyborcza postawiła na nogi służby w Szczucinie. Co w niej było?
Społeczeństwo
Budowlańcy zgubili urządzenie promieniotwórcze. Jest nagroda dla znalazcy