Jak informuje BBC, gdy doszło do tragedii, 42-latek płynął samotnie w kierunku brzegu.
- Zanim przybyły służby ratunkowe, mężczyzna został wyciągnięty przez przyjaciół z wody - czytamy w oświadczeniu tasmańskiej policji. W dolnej części brzucha miał ranę kłutą, co wskazało, że był to najprawdopodobniej atak płaszczki.
Doug Chipman, burmistrz Clarence, w sobotę powiedział w rozmowie ze stacją ABC, że nie podjęto decyzji o zamknięciu plaży. - Musimy dowiedzieć się, czy jest to jednorazowy, tragiczny wypadek czy istnieje większe zagrożenie - mówił wówczas Chipman. Dzień po tragedii plaża była otwarta.
Płaszczki nie są postrzegane jako agresywne zwierzęta i ich śmiertelne ataki są bardzo rzadkie. Wiele z nich ma ogon zakończony kolcem jadowym. Wprowadzenie jadu do organizmu może zaburzyć akcję serca, oddychanie i wywołuje ból.