Tajwańskie nastolatki od dwóch dni żyją w sieci tylko tą awanturą. Wbrew pozorom jest to jednak część wielkiej azjatyckiej rozgrywki politycznej, pomiędzy Tajwanem i Pekinem.
Zaczęło się kilka dni temu od koncertu popularnego w Korei Południowej żeńskiego zespołu popowego Twice. W jednej z piosenek każda z jego dziewięciu członkiń miała w ręku flagę. Osiem Koreanek trzymało flagi Korei Płd, ale dziewiąta - Chou Tzu-yu - trzymała w ręku flagę swego ojczystego Tajwanu.
Już następnego dnia w chińskim internecie Chou została ostro zaatakowana za ten "nieprzyjazny" wobec Pekinu gest. Chińskie władze nie uznają niepodległości Tajwanu i uważają go za zbuntowaną część Chin. Stosunki między obydwoma krajami od lat pozostają równocześnie napięte (chińska armia regularnie ćwiczy wokół Tajwanu plany inwazji) i dobre (biznesmeni z obu kraju bez większych problemów inwestują u siebie nawzajem).
Pekin jest jednak niezwykle wyczulony na wszelkie gesty znanych osób z Tajwanu popierających niepodległość (czyli oderwanie od Chin) tej wyspy. Chou została więc zaatakowana jako osoba, która zdradza jedność chińskiego narodu.
Sprawa była tym bardziej poważna, że chińskie media same z siebie nie zauważyły "przestępstwa" Chou. Doniósł na nią kolega po fachu, tajwański piosenkarz pop, Michael Huang. Jest on od lat zwolennikiem zjednoczenia Tajwanu i Chin, i regularnie donosi chińskim mediom o proniepodległościowych wypowiedziach tajwańskich celebrytów.