Gdy chodzi np. o działkę, choćby letniskową, niedbalstwo może narazić właściciela np. na kary porządkowe czy odszkodowanie, jeśli np. nie dba o drzewa i wyrządzą one podczas wichury czy ze starości szkodę sąsiadowi czy przejezdnemu.

Te same zasady obowiązują spadkobierców, jeśli odziedziczyli podobny majątek. Na nich jednak czyha dodatkowe ryzyko jeszcze za życia spadkodawcy, zanim spadek dostali. Pominę tu ciekawy problem pisanych w ostatnich chwilach życia testamentów na rzecz obcych osób, quasi-opiekunów i przyjaciół. Mogą to być zresztą nieco dalsi krewni, którzy przejmują spadek normalnie należny najbliższym. Tych najbliższych wprawdzie chroni zachowek, ale nie zawsze.

Ostatnio obserwowałem ten problem, czyli wydziedziczenie, a więc pozbawianie zachowku najbliższych zmarłego, w dwóch sprawach przed Sądem Najwyższym. W pierwszej dwaj wydziedziczeni przez ojca synowie domagali się po 150 tys. zł zachowku od partnerki ojca, której ten zapisał wszystko. Nie zdołali podważyć wydziedziczenia, gdyż SN uznał, że nawet kiedy obie strony (i ojciec, i synowie) wywoływały konflikty, trwałe zerwanie przez synów kontaktów z ojcem (choć mieszkali w jednym domu) uzasadnia ich wydziedziczenie.

W drugiej sprawie SN nie uznał z kolei wydziedziczenia wnuków, zresztą za życia dziadka małoletnich, wskazując, że dziadek nie wykazywał większej aktywności w kontaktach z nimi, miał je tylko sporadycznie, przy okazji większych uroczystości rodzinnych, takich jak pierwsza komunia. W tej sytuacji nie mógł wymagać od wnuków większego zaangażowania się w jego sprawy, w konsekwencji zatem nie mógł ich wydziedziczyć ze względu na złe relacje rodzinne.

Co ciekawe, w obu sprawach w tle ochłodzenia relacji rodzinnych był rozwód spadkodawcy i opowiedzenie się wydziedziczanych po stronie drugiego małżonka. To ochłodzenie po ludzku nawet zrozumiałe, ale pokrewieństwo mimo takich trudności się liczy i należy pielęgnować wynikające z niego obowiązki, choćby po to, by nie stracić spadku. O to jednak trzeba zadbać dużo wcześniej, tym bardziej że nie wiemy, kiedy „nasz" spadkodawca umrze, nawet jeśli nie jesteśmy jeszcze pełnoletni i o takich sprawach raczej nie myślimy.