O codzienne raportowanie liczby składanych przez lekarzy wypowiedzeń klauzuli opt-out wystąpiła do szpitali akredytowanych do szkolenia rezydentów wicedyrektor Wydziału Zdrowia Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego Joanna Pietrzak-Wolny.

W piśmie, które dotarło do Porozumienia Rezydentów Ogólopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL), powołuje się na dyspozycje wiceminister zdrowia Józefy Szczurek-Żelazko. Resort potwierdził, że wystąpił do urzędów wojewódzkich o takie informacje. – To powrót do metod z głębokich otchłani PRL – oburzają się rezydenci.

Akcja wypowiadania klauzuli opt-out, która umożliwia lekarzom pracę ponad 48 godzin na tydzień, to kontynuacja rozpoczętego na początku października protestu rezydentów. Kiedy po czterech tygodniach głodówki wciąż nie było zgody na postulaty młodych lekarzy, zdecydowali się oni na działania bardziej dotkliwe – rezygnują z nocnych dyżurów, które w większości szpitali obsadzone są głównie przez nich.

Aby zapewnić pacjentom całodobową opiekę lekarską, dyżury będą musieli pełnić specjaliści, ordynatorzy czy kierownicy oddziałów. W przypadku mniejszych placówek grozi to paraliżem szpitala i zmusi dyrektorów do angażowania lekarzy z zewnątrz, którym trzeba zwykle zapłacić dużo więcej.

Do dziś opt-outy wypowiedziało ponad 1200 lekarzy (na niemal 17 tys. rezydentów), a jak przekonują organizatorzy akcji – codziennie dołączają do nich nowi. W wielu lecznicach organizowane są spotkania informacyjne na temat tego, jak legalnie wypowiedzieć opt-out i jak bronić się przed naciskami i represjami. Jakimi? Rezydenci, którzy nie chcą brać dyżurów, słyszą najczęściej, że nie zostaną „puszczeni" na niezbędny do ukończenia specjalizacji kurs poza oddziałem lub staż w innym szpitalu. Szefowie straszą też, że nie dadzą im urlopu.