Wielu trenerów różnych dyscyplin sportu podkreśla, że talent to tylko jeden z elementów potrzebnych do odniesienia sukcesu. Niezbędne są jeszcze ciężka praca i trenerzy z wizją, którzy popchną młodych sportowców we właściwą stronę, a kiedy trzeba, sprowadzą na ziemię, żeby za szybko nie uwierzyli w to, że już wszystko umieją i są najlepsi na świecie.
Drużyna Kochanowskiego i Kwolka przez kilka lat nie przegrała meczu, zwyciężając w kilku kolejnych turniejach. Licznik dobił do 48 spotkań, włącznie z finałem mistrzostw świata juniorów, które w zeszłym roku odbywały się w Czechach i na Słowacji. – Po wygraniu mistrzostw Europy kadetów i mistrzostw świata kadetów, kiedy spotykaliśmy się z naszymi rywalami w starszych rocznikach, to w przeciwnikach było coraz mniej wiary w to, że można z nami wygrać. Nasi chłopcy z kolei, wygrywając wielkie turnieje, budowali pewność siebie – mówi „Życiu Regionów" trener Sebastian Pawlik, który doprowadził młodych siatkarzy do złota mistrzostw świata.
Obaj szkoleniowcy zgodnie podkreślają, że nowe pokolenie polskich siatkarzy nie boi się ciężkiej pracy i jest świadome, czego potrzeba do sukcesu. – Praca z tymi chłopcami to była olbrzymia przyjemność, ze względu na ich samoświadomość. Potrafili przyjąć metody treningowe, które mogły się wydawać nużące i zaakceptować, że poranny i popołudniowy trening rozpoczynaliśmy od ćwiczenia przez godzinę przyjęcia zagrywki. Oni to robili, jednocześnie bawiąc się i rywalizując. Byli to też chłopcy bardzo waleczni, niekoniecznie grzeczni, ale bez tego nie doszliby tam, gdzie są obecnie. Nie przypominam sobie jednak kłopotów wychowawczych – wspomina trener Nawrocki.
Wielu z tych młodych zawodników przyjeżdżało trenować do Spały. Pochodzili głównie z ośrodków, gdzie męska siatkówka od wielu lat stoi na najwyższym poziomie, ale byli też tacy jak Tomasz Fornal czy Marcin Komenda (pochodzą z Krakowa) albo Kwolek, który pierwsze kroki stawiał w Płocku. Podobno mają przynajmniej jedną, wspólną cechę. Bardzo interesują się siatkówką. To nie jest dla nich praca, która kończy się wraz z końcem treningu.
Na razie patrzcie na mistrzów
– Zainteresowanie internetem, komputerem jest powszechne wśród młodzieży, pochłania dużo czasu, ale moi chłopcy z rocznika 1997 poświęcali dużo czasu na oglądanie starszych zawodników. Na początku staraliśmy się pokazywać im drogę. Mówiliśmy: „Popatrzcie na tego lub innego gracza', robiliśmy stopklatki. Zawodnicy interesowali się, kto jaką techniką atakował, starali się wybierać zagrania i dopasowywać do możliwości – mówi „Życiu Regionów" trener Pawlik, który teraz pracuje w sztabie selekcjonera Vitala Heynena.
Na to samo zwraca uwagę także trener Bednaruk, który wielu z tych młodych zawodników wprowadzał do siatkówki seniorskiej. Liga jest dzisiaj dużo bardziej profesjonalna niż w czasach, kiedy zaczynał on i jego koledzy. Młodzież patrzy na to i nie zna innego, siatkarskiego świata, chociaż Warszawa czy Trójmiasto oferują różne pokusy i łatwo byłoby zboczyć z dobrej drogi. – Na tych młodych kolorowe neony nie robiły wrażenia. Oczywiście, możesz się poczuć królem życia, kiedy przeprowadzisz się sam do stolicy i masz co miesiąc kilka tysięcy złotych, ale ci chłopcy bardziej niż dyskoteką interesowali się tym, czy dobrze dobrali odżywki. Raz tylko spotkałem jednego z nich w klubie „Enklawa", ale to było już po zakończeniu sezonu – mówi Bednaruk.