W Warnie piękna pogoda i choć nie ma upałów, to można być pewnym, że dla naszych siatkarzy nadchodzą gorące dni. Po trzech wygranych meczach – z Kubą, Portoryko i Finlandią – zagrają w Warnie z Iranem i muszą się mieć ma baczności.
Siatkarze z Iranu prowadzeni przez 53-letniego Serba Igora Kolakovicia też idą od zwycięstwa do zwycięstwa, a styl, w jakim pokonali Bułgarię, budzi szacunek. Iran to szósty zespół ostatnich mistrzostw świata, doskonale znany Polakom. Cztery lata temu Irańczycy wygrali z nimi dopiero w tie-breaku i było to jedno z najbardziej dramatycznych spotkań mistrzostw świata.
Dziś to inne drużyny mające innych trenerów. Polaków prowadzi Belg Vital Heynan, Irańczyków wspomniany już Kolaković, który pożegnał się z reprezentacją Serbii po poprzednich mistrzostwach świata. I wygląda na to, że Kolaković znalazł wspólny język z siatkarzami Iranu.
Polacy wiedzą, że jeśli chcą w tych mistrzostwach odegrać znaczącą rolę, muszą w poniedziałek wygrać. Co więcej, muszą też pokonać w kolejnym spotkaniu Bułgarię. Na razie nie stracili punktu, ale przegrali dwa sety, które mogą odegrać rolę w drugiej fazie mistrzostw świata. Wtedy, gdy do kolejnej fazy awansują tylko zwycięzcy grup i dwa najlepsze zespoły z drugich miejsc.
Z Iranem trzeba się bić od pierwszej do ostatniej piłki, ale mądrze, sprytnie, niekoniecznie wdając się w wymianę ciosów. Nie mamy armat, o czym „Rz" przed mistrzostwami mówił trener Asseco Resovii Andrzej Kowal. Twierdził jednak, że równocześnie mamy dość dobrze zbilansowany zespół, który może każdemu sprawić problem. Podobnego zdania jest nasz były reprezentacyjny rozgrywający Łukasz Żygadło, który przez trzy lata występował w lidze irańskiej i doskonale zna reprezentantów tego kraju. Jego zdaniem najważniejsze będą cierpliwość i konsekwencja taktyczna.