Włoszki to wicemistrzynie świata, zespół, który ma w swoim składzie kilka najlepszych zawodniczek ubiegłorocznego czempionatu. Między innymi atakującą Paolę Egonu, 20-letnią dziewczynę mającą nigeryjskie korzenie, która atakuje piłkę z pułapu nieosiągalnego dla wielu mężczyzn grających w naszej PlusLidze. Mają też inne świetne skrzydłowe, Miriam Syllę i Indre Sorokaite, do tego jedną z najlepszych libero na świecie Monicę de Genarro oraz solidne środkowe. I Ofelię Malinov, najlepszą rozgrywającą MŚ, która nic nie straciła na wartości.
Ale Polki już z nimi w tych mistrzostwach wygrały po dramatycznym widowisku w Łodzi i dzięki temu o awans do ćwierćfinału walczyły ze słabszą Hiszpanią, a później o strefę medalową z Niemkami.
Włoszki przestępowały do meczu z Polską o brązowy medal po sobotniej, półfinałowej porażce z Serbią. Nie wyglądały jednak na sfrustrowane. Po prostu robiły wszystko, by wrócić do domu z medalem. Nie zamierzały go dawać Polkom w prezencie.
Pierwsze dwa sety zagrały skutecznie, choć niewiele zabrakło, by w tym pierwszym górą były nasze siatkarki. Traciły wprawdzie już pięć punktów (12:17), ale odrobiły straty, doprowadziły do remisu (23:23) i kiedy zaświtała nadzieja na sukces, dwa kolejne punkty zdobyły Włoszki przy znaczącej pomocy Polek.
Trener Jacek Nawrocki nie eksperymentował, zaczął takim samym składem jak w sobotę półfinałowy mecz z Turcją. Rozgrywała Joanna Wołosz, na skrzydłach Malwina Smarzek-Godek, Magdalena Stysiak i Natalia Mędrzyk, na środku bloku Agnieszka Kąkolewska i Klaudia Alagierska, a na pozycji libero Maria Stenzel i Paulina Maj-Erwardt.