Oczywiście zwycięstwa w takich rozgrywkach jak Liga Narodów mają znaczenie, gdyż budują morale zespołu, ale trzon naszej kadry trenuje jednak w Zakopanem, a ci, którzy zagrają w Final Six, wciąż walczą o miejsce w reprezentacji zarówno na kwalifikacje do igrzysk, jak i na mistrzostwa Europy.
Gdy już wiadomo, że w obu tych turniejach nie zagra Bartosz Kurek, a Wilfredo Leona, Kubańczyka z polskim paszportem, trener Vital Heynen widzi raczej na jego nominalnej pozycji, jaką jest przyjęcie z atakiem, otwiera się szansa dla innych atakujących.
Dawid Konarski, który w tej sytuacji jest naszą pierwszą strzelbą, został w Zakopanem. W Chicago zobaczymy Łukasza Kaczmarka, Macieja Muzaja i Barłomieja Bołądzia. Rozgrywać będą młodzi, Marcin Komenda i Marcin Janusz, przyjmować Bartosz Kwolek, Bartosz Bednorz, Tomasz Fornal i Piotr Łukasik.
Na środku bloku, oprócz doświadczonych Karola Kłosa i Marcina Wrony, szansę dostanie najmłodszy w zespole Norbert Huber, który bez kompleksów walczy o miejsce w zespole, oraz rezerwowi libero – Jakub Popiwczak i Jędrzej Gruszczyński.
Nikt w fazie interkontynentalnej Ligi Narodów nie korzystał z tak wielu zawodników jak Heynen. 26 siatkarzy których wysyłał do boju w różnych meczach, to tylko potwierdzenie, że zaplecze mamy bogate. I – co najważniejsze – choć w każdym meczu skład był inny, Polacy wygrali 11 z 15 spotkań. Przegrali tylko z Brazylią, Iranem, Francją i Rosją.