Wilfredo Leon: Dla drużyny to był czas miłości

Reprezentant Polski w siatkówce Wilfredo Leon o pierwszym zgrupowaniu w czasach pandemii, ulubionych grach komputerowych i wyborach prezydenckich.

Aktualizacja: 05.07.2020 19:30 Publikacja: 05.07.2020 18:39

Wilfredo Leon: Dla drużyny to był czas miłości

Foto: PAP

Igrzyska olimpijskie przełożone, Liga Narodów odwołana, a wy ciężko pracujecie na zgrupowaniu. Jak się pan z tym czuje?

Spotkaliśmy się po trzech miesiącach bez dotykania piłki i choć nie mamy w kalendarzu żadnego dużego turnieju, to bardzo się cieszę, że znowu możemy razem pracować. Cały czas rozmawiamy, żartujemy i jednocześnie trenujemy. To czas miłości dla drużyny. Czekają nas w przyszłości trudne mecze, a rzeczy, które robimy obecnie, pomagają w budowaniu pewności siebie.

Zadebiutował pan w reprezentacji rok temu. Z tego punktu widzenia opóźnienie igrzysk to dobra informacja?

Przed przerwą spowodowaną pandemią byłem zadowolony z tego, jak wygląda moje zgranie z zespołem. Teraz dostaliśmy szansę, żeby jeszcze mocniej skupić się na elementach, z którymi mieliśmy kłopot. Będziemy spokojnie pracować. Za rok każdy z nas będzie zarówno starszy, jak i bardziej doświadczony.

Wielu siatkarzy po raz pierwszy od lat dostało szansę na dłuższy odpoczynek...

Ta sytuacja ma swoje plusy i minusy. Zazwyczaj mamy w ciągu roku miesiąc wakacji. Chwila odpoczynku i trzeba wracać do pracy. Teraz przede wszystkim mogliśmy spędzić więcej czasu w domu, z najbliższymi. Ale nikt się nie lenił, jesteśmy w dobrej formie. Spędziłem dużo czasu z żoną oraz dziećmi i wreszcie mogłem poczuć, jak wygląda życie rodzinne. To, co w przeszłości zdarzało mi się dwa razy w miesiącu, teraz mogłem robić znacznie częściej. Zacząłem sprzątać i gotować, głównie kubańskie potrawy. Trochę pojeździliśmy też po Polsce. Byliśmy w Warszawie, Krakowie, Toruniu oraz nad morzem.

Nauczył się pan czegoś nowego?

Przekonałem się, jak wygląda życie z małym dzieckiem. Wcześniej, kiedy urodziła się Natalia, nie miałem takiej możliwości. Teraz zmieniam pampersy i wiem, jak wygląda noc z maluchem. Dużo się nauczyłem. Kilka razy nie dospałem, ale pomagam żonie tak, jak mogę. Wygląda na zadowoloną, ja też się cieszę.

Trudno było wracać do pracy?

Kiedy jesteś tak długo z rodziną, to każdy dzień kochasz jeszcze bardziej. Trudno było się rozstać, myślałem sobie: „Kurczę, jest tak fajnie! Zostaję". Po trzech miesiącach w domu przyszedł jednak czas powrotu do pracy. Sytuacja była łatwiejsza o tyle, że siatkówka jest dla nas wszystkich pasją. Uprawiamy sport, który kochamy.

Podobno furorę robią w kadrze gry planszowe, pan też bierze w nich udział?

Nie do końca rozumiem to, w co chłopaki grają, więc ograniczam się raczej do konsoli. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz używałem jej w domu, bo mam małe dzieci i na rozrywki brakuje czasu. Grywam w „God of War", FIFA 2017, „Wiedźmina". Przy tej ostatniej żona czasem musi mi pomagać, bo niektóre rzeczy są językowo specyficzne. Zdarza się, że słyszę jakieś słowo i jestem w szoku. Zastanawiam się: „Czego oni ode mnie chcą, co każą mi robić?".

Martwi się pan o rodziców, którzy przebywają na Kubie?

Na szczęście jest tam bezpiecznie, nie ma zbyt wielu przypadków zachorowań na koronawirusa. Większy problem to dostęp do jedzenia – nie ma go tyle, co w krajach europejskich. Dobrze, że moi rodzice nie mają z tym problemu.

Kiedy planuje ich pan odwiedzić?

Granicę mają otworzyć za miesiąc, ale nie wiem, czy będę miał wówczas jeszcze czas. Trzeba pracować, niedługo zaczynamy przygotowania do sezonu w klubie.

Brał pan udział w wyborach prezydenckich?

Oczywiście, ale nie zdradzę, na kogo głosowałem. Byłem w Warszawie, ale kolejek udało mi się uniknąć, bo poczekaliśmy i poszliśmy na wybory dopiero po południu.

Ludzie pana rozpoznawali?

Nie, bo i tłumów nie było. Może dwie czy trzy osoby. Samo głosowanie nie było dla mnie niczym nadzwyczajnym – wszystko wyglądało podobnie, jak na Kubie. Poszliśmy, postawiłem krzyżyk. Jedyną różnicą było to, że musiałem założyć maskę. Przy okazji drugiej tury, jeśli wciąż będę w Polsce, też zagłosuję.

Vital Heynen mówi, że Polacy mówią o polityce dużo więcej niż Belgowie. Pan też tak to widzi?

To prawda. W Polsce codziennie są dwa tematy: polityka i sport. Nie czuję się jednak z tym źle, podobnie jest na całym świecie. Ludzi interesuje sytuacja w kraju, żyją tym. Na zgrupowaniu o polityce raczej nie rozmawiamy. Jeśli już, to bardzo rzadko i nigdy w formie dowcipów, tylko na poważnie. Polityka to trudny temat, z nią nie ma żartów.

Igrzyska olimpijskie przełożone, Liga Narodów odwołana, a wy ciężko pracujecie na zgrupowaniu. Jak się pan z tym czuje?

Spotkaliśmy się po trzech miesiącach bez dotykania piłki i choć nie mamy w kalendarzu żadnego dużego turnieju, to bardzo się cieszę, że znowu możemy razem pracować. Cały czas rozmawiamy, żartujemy i jednocześnie trenujemy. To czas miłości dla drużyny. Czekają nas w przyszłości trudne mecze, a rzeczy, które robimy obecnie, pomagają w budowaniu pewności siebie.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Siatkówka
Ekstraklasa siatkarzy. Jastrzębski Węgiel blisko obrony tytułu
Siatkówka
Finał PlusLigi. Bywalcy kontra nowicjusze
Siatkówka
PlusLiga. Koniec siatkówki w Lubinie, Stilon Gorzów wchodzi do gry
Siatkówka
PlusLiga. Rusza gra o finał. Kto powalczy o mistrzostwo Polski?
Siatkówka
Ekspresowa faza play-off w PlusLidze. Kluby pomagają reprezentacji Polski