Bułgarzy, którzy we Włoszech grają raczej słabo (na razie tylko jedno zwycięstwo na siedem spotkań) i już nie liczą się w walce o grę w fazie finałowej, czyli obecność w najlepszej czwórce, mecz z polskimi mistrzami świata zaczęli z niemałym respektem, a skończyli niemal na kolanach.
Trochę tłumaczy ich nieobecność kilku mocnych reprezentantów, ale w starciu z drużyną Vitala Heynena od razu wyglądali na mocno przestraszonych, więc mecz dość szybko zmienił się w rodzaj treningu, niekiedy nawet zabawy dla Polaków.
Trener Heynen w piątek postawił we wszystkich setach na tę samą siódemkę: rozgrywający Fabian Drzyzga, atakujący Łukasz Kaczmarek, środkowi Norbert Huber i Jakub Kochanowski, przyjmujący Wilfredo Leon i Bartosz Bednorz oraz libero Damian Wojtaszek. Wszyscy zrobili swoje, jeśli chcieć kogoś nagradzać to obu środkowych – Kochanowski skończył wszystkie ataki, Huber popełnił jedynie dwa błędy na 11 prób. Mocny w ataku był także Bednorz, też niemal bezbłędny, dopiero przy ostatnich piłkach nieco zwolnił rękę.
Po takim meczu, gdy działał świetnie polski blok, nieźle było z przyjęciem i obroną, także rozgrywający miał okazję do pokazania kilku bardzo efektownych zagrań, trudno było Bułgarom przekroczyć granicę 20 punktów w secie, w ostatnim secie było blisko do wygranej nawet 25:10. Trener Heynen miał powody, by bić swoim reprezentantom brawo, choć zapewne to spotkanie nie dało mu jeszcze odpowiedzi, których siatkarzy na pewno zabierze na igrzyska w Tokio.
Trzecia seria spotkań męskiej Ligi Narodów obejmuje jeszcze mecze Polaków z Holandią (czwartek, 10 czerwca, 21:00) i Brazylią (piątek, 11 czerwca, także 21:00). Holendrzy walczą o to, by nie zamykać tabeli, na razie to im się udaje, bo wyprzedzają Australię. Mecz Brazylią będzie miał oczywiste znaczenie dla kolejności drużyn w finale fazy zasadniczej Ligi.