Selekcjoner Vital Heynen ma podobny plan jak przed rokiem: każdy z powołanych kadrowiczów dostanie szanse, by się pokazać, a Liga Narodów, która zastąpiła Ligę Światową, będzie poligonem przed olimpijskim turniejem kwalifikacyjnym (9–11 sierpnia w Ergo Arenie) i przede wszystkim przed wrześniowymi mistrzostwami Europy, w których Polacy celują w tytuł. Tym bardziej że w zespole mistrzów świata zobaczymy już wówczas Wilfredo Leona, uważanego za najlepszego siatkarza globu.
Kubańczyk z polskim paszportem w Lidze Narodów jeszcze nie zagra. Prawo do występów w naszej reprezentacji uzyska dopiero pod koniec lipca. Zabraknie też Bartosza Kurka, najlepszego zawodnika ubiegłorocznych mistrzostw świata, który przeszedł operację kręgosłupa. Łukasz Kaczmarek, jeden z czterech atakujących powołanych do kadry przez Heynena, mówi szczerze, że kontuzja Kurka to dla jego zmienników wielka szansa, by się pokazać. Kaczmarek ma za sobą udany sezon w Zaksie Kędzierzyn-Koźle, która wygrała mistrzostwo i puchar, ale wciąż jak cierń tkwi w nim pamięć o tym, że Heynen nie wziął go na ubiegłoroczne mistrzostwa świata.
Belgijski trener polskich siatkarzy nie ma powodów do zmartwień. Kurek zapewne wróci już na kwalifikacje, a lista zawodników, z których może korzystać jest na tyle długa, że nawet ubiegłoroczni mistrzowie świata, którzy aktualnie są w słabszej formie, jak atakujący Damian Schulz, nie mają zagwarantowanego miejsca w kadrze.
Heynen zapowiada, że będzie rotował składem, ale nie oznacza to przyzwolenia na porażki. W gronie powołanych są członkowie złotej drużyny juniorów z 2017 r.: środkowy Norbert Huber, przyjmujący Tomasz Fornal oraz libero Jędrzej Gruszczyński. Przed rokiem Heynen dał szansę ich kolegom, Jakubowi Kochanowskiemu i Bartoszowi Kwolkowi, a ci odwdzięczyli się znakomitą grą.
Amerykanie i Brazylijczycy potraktują z pewnością mecze z Polską jako okazje do rewanżu za mundial. Podczas ubiegłorocznych MŚ Polacy w półfinale wygrali z USA 3:2 po znakomitym meczu. Finał z Brazylią nie miał w sobie aż takiej dramaturgii, a Canarinhos nie mieli nic do powiedzenia. Podobnie jak w meczu o złoto w 2014 r., gdy właśnie w Spodku nasi siatkarze, prowadzeni przez Stephane'a Antigę, pokonali Brazylijczyków 3:1. Wcześniej jedynymi, którym biało-czerwoni ulegli w mistrzowskim turnieju, byli Amerykanie. To oni też dwa lata później stanęli Polakom na drodze do olimpijskiego sukcesu w Rio de Janeiro, eliminując ich w ćwierćfinale.