Najlepsze zawodniczki i zawodnicy świata przez 34 dni rozegrają w Rimini 248 meczów. Dla niektórych tegoroczna Liga Narodów to pole do eksperymentów, inni potraktują ją jako próbę przed igrzyskami olimpijskimi w Tokio.
Spotkania odbywają się bez kibiców i dziennikarzy. Organizatorzy zamknęli uczestników w hotelowej bańce, którą mogą opuścić tylko w drodze na trening lub mecz. To duże wyzwanie, bo impreza odbywa się w wakacyjnym kurorcie, którego uroki na pewno będą kusić.
Polaków i Polki czeka maraton, bo rywalizacja toczy się systemem każdy z każdym. Ligę Narodów podzielono na miniturnieje, które będą się odbywały co trzy dni w dwóch halach. Mężczyźni i kobiety zagrają na zmianę. Cztery najlepsze drużyny awansują do półfinałów.
Podopieczne Jacka Nawrockiego, które nie zagrają na igrzyskach i szykują się do mistrzostw Europy (18 sierpnia–4 września), rywalizację w Rimini rozpoczęły od wygranej z Włoszkami. Nie jest to niespodzianka, bo wicemistrzynie świata grają w Lidze Narodów rezerwowym składem. Liderkami naszej drużyny były Malwina Smarzek-Godek oraz Magdalena Stysiak. Nawrocki zabrał do Rimini niemal najmocniejszy skład – nie ma tylko Joanny Wołosz i Natalii Mędrzyk, a kontuzja w ostatniej chwili wyeliminowała z gry Martę Krajewską.
Siatkarze mają inne priorytety, ich celem jest olimpijskie złoto. Vital Heynen zaprosił do Rimini 19 zawodników – w ostatniej chwili do drużyny dołączył środkowy Norbert Huber – a na igrzyska poleci tylko 12.