To będzie święto całego polskiego sportu. Tylko dwie nasze drużyny zdobyły dotychczas tytuł klubowych mistrzów Europy.
W siatkówce najbardziej prestiżowe trofeum wywalczył jedynie Płomień Milowice, ale od tego czasu minęły już 43 lata. Choć PlusLiga stała się czołową ligą w Europie, a męska reprezentacja dwukrotnie sięgnęła po mistrzostwo świata, sukces siatkarzy z Sosnowca długo pozostawał niedoścignionym marzeniem. Także dla przedstawicieli innych gier zespołowych. Dopiero w 2016 roku powtórzyli go piłkarze ręczni Vive Tauronu Kielce.
W siatkarskiej Lidze Mistrzów tytułami od 2008 roku dzielą się kluby z Włoch i Rosji. Przerwać ich dominację w ostatniej dekadzie próbowały PGE Skra Bełchatów (2012) i Asseco Resovia (2015). Obie drużyny nie sprostały jednak Zenitowi Kazań.
Z rosyjską potęgą, po pełnym zwrotów akcji thrillerze, poradziła sobie dopiero w tym roku ZAKSA. W Kazaniu wygrała 3:2, choć gospodarze w trzecim secie mieli aż pięć piłek meczowych. O jej awansie zdecydował w rewanżu złoty set.
ZAKSA w finale jest po raz pierwszy, jej rywal Itas Trentino to trzykrotny triumfator rozgrywek (2009–2011). W półfinale wyeliminował inny włoski zespół – Sir Sicoma Monini Perugia, trenowany do niedawna przez selekcjonera reprezentacji Polski Vitala Heynena.