Trener Vital Heynen mówił, że to najbardziej nietypowe zgrupowanie w jego życiu. Pan też tak do tego obozu podchodził?
Mieliśmy już w życiu bardzo wiele zgrupowań, ale na pewno był to ewenement, że mieliśmy obóz, który nie przygotowywał nas do żadnego turnieju, żadnych meczów o stawkę. To było zgrupowanie, które można by powiedzieć, dopiero wprowadzało nas do czynnego uprawiania sportu. Siłą rzeczy wyglądało inaczej. Zaznaczam jednak, że nikt nie przyjechał do Spały zaniedbany. Nie było o to łatwo, ale przez tych kilka tygodni zamknięcia każdy starał się podtrzymywać formę, wykonywać ćwiczenia, na jakie pozwalały mu warunki. Tego wymagał szacunek dla naszych pracodawców klubowych, dla reprezentacji, dla kibiców.
Piotr Nowakowski odetchnął po przyjeździe do Spały i powiedział, że wreszcie ma przyrządy dostosowane do swoich gabarytów. Jak to było u pana?
Ciężko było ze sprzętem do ćwiczeń siłowych, rzadko kto buduje sobie w domu siłownię. W ostatnim czasie, nawet jeśli ktoś chciał tak zrobić, to kupienie odpowiedniego wyposażenia nie było prostym zadaniem, bo ludzie się rzucili na sklepy internetowe. Jeśli już udało się coś zamówić, to na kuriera trzeba było trochę poczekać. Tak było w okresie największych obostrzeń. Kiedy już część ograniczeń została zdjęta, mogłem wychodzić na rower, biegać, grać w tenisa. Chodziło o to, żeby kręgosłup i podstawowe partie mięśni utrzymać w możliwie najlepszym stanie.
Pierwsze dni zgrupowania były ciężkie?