W pierwszym secie zawodnicy Igora Kolakovicia napsuli sporo krwi naszym siatkarzom. Znakomicie zagrywał Milad Ebadipour. To dzięki jego serwisom i naszemu słabemu przyjęciu Iran na drugiej przerwie technicznej prowadził aż 16:10. Rywale byli wyraźnie lepsi w każdym elemencie gry, ale pod koniec seta pojawiły się przebłyski w grze naszej drużyny.
W drugiej partii Polacy zaczęli nadawać ton wydarzeniom na boisku. Pojawiło się lepsze przyjęcie, a to od razu otworzyło możliwości gry środkiem, czego brakowało w pierwszej partii. Irańczycy zebrali się jednak jeszcze i dogonili Biało-Czerwonych, którzy prowadzili już 10:6. Duża w tym zasługa była też sędziów, którzy od początku meczu spisywali się fatalnie. To doprowadziło do sytuacji, w których zaczęło iskrzyć pomiędzy zawodnikami obu drużyn. W drugim secie po niezrozumiałej decyzji sędziów przy challenge'u drugą już w tym turnieju czerwoną kartką ukarany został trener Vital Heynen. To sprawiło, że Iran wyrównał stan gry na 13:13.
Podobna sytuacja miała miejsce w meczu z Brazylią i wówczas czerwona kartka dla Heynena odmieniła grę Polaków. Tak samo było tym razem. Świetne zagrywki Kwolka otworzyły nam drogę do zwycięstwa w drugim secie. Coraz lepiej radził też sobie Bartosz Bednorz, który wyrósł w tym spotkaniu na lidera kadry. Wspierał go zaledwie 20-letni środkowy Norbert Huber, który prawdziwy popis dał w trzecim secie i to w bardzo ważnym momencie. Rywale prowadzili już 11:8, a dzięki Huberowi i Bednorzowi zrobiło się 16:13 dla nas.
W czwartym secie Polacy kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku i zasłużenie wygrali cały mecz 3:1. Nasi siatkarze imponowali grą w polu zagrywki, ale także w bloku i w obronie. Po raz kolejny świetnie zadziałał system blok-obrona.
Dzięki tej wygranej Biało-Czerwoni awansowali do półfinału z pierwszej pozycji w grupie. To będzie pierwszy mecz Polaków w historii o medale w Lidze Narodów.