Po pierwsze dlatego, że zaczynają u siebie i trzeci mecz znów zagrają w domu, a także piąty, jeśli do niego dojdzie. Po drugie, nie mają takich problemów zdrowotnych jak ONICO, które po kontuzjach Bartosza Kurka i Bartosza Kwolka zdecydowało się skorzystać z kontrowersyjnego zapisu w sprawie tzw. transferu medycznego i zakontraktować od półfinałów Macieja Muzaja z Trefla Gdańsk. Od przyszłego sezonu Muzaj grać będzie w Surgucie (Rosja), a medal mistrzostw Polski odbierze jako zawodnik ONICO. Co najmniej dziwny to przepis, bez wątpienia wymagający zmian.
Nie zmniejsza to jednak podziwu dla warszawskiego zespołu prowadzonego przez Stephane'a Antigę, który już od kilku miesięcy wie, że klub nie przedłuży z nim umowy. Tak więc z trenerem, który szukać będzie zatrudnienia, i bez podstawowych graczy ONICO walczy o mistrzowski tytuł.
I wcale nie jest w tej walce bez szans. Mając Muzaja w składzie, Antiga może korzystać ze swojego najlepszego środkowego, Kanadyjczyka Grahama Vigrassa. Jeśli jednak na boisku zostaje inny Kanadyjczyk, atakujący Sharone Vernon-Evans (wcześniej zmiennik Kurka), a to jest pierwsza opcja Antigi, wówczas zgodnie z obowiązującymi przepisami o limicie obcokrajowców na boisku (może ich być tylko trzech) Vigrass stanie w kwadracie dla rezerwowych.
Na szczęście pozostali środkowi, Andrzej Wrona i Jan Nowakowski, radzą sobie bardzo dobrze, co pokazali w półfinałowych meczach z Jastrzębskim Węglem. A wprost rewelacyjnie w tej konfrontacji, szczególnie w trzecim, decydującym o awansie spotkaniu, spisywał się mierzący 208 cm przyjmujący Piotr Łukasik. W parze z Bułgarem Niko Penczewem walnie przyczynili się do sukcesu ONICO. Na nich, na trójce wspomnianych wcześniej środkowych, francuskim rozgrywającym Antoine Brizardzie i polskim libero Damianie Wojtaszku opiera się siła warszawskiego zespołu, który w finałowych meczach prowadzi jeszcze Antiga. Później zastąpi go inny były trener reprezentacji Polski, Andrea Anastasi. Ale wcześniej Włoch popatrzy sobie, jak w finałowych bojach z ONICO poradzi sobie Andrea Gardini, jego przyjaciel i były asystent z czasów, gdy razem prowadzili naszą kadrę.
– Wszyscy grają, lecz i tak wygrywa ZAKSA – powiedział w jednym z ostatnich wywiadów jej atakujący Łukasz Kaczmarek. Nie do końca tak jest, bo przed rokiem ZAKSA w finale przegrała ze Skrą Bełchatów. Wcześniej rzeczywiście wygrywała dwukrotnie pod wodzą Ferdinando De Giorgiego.