Jeśli lider i drugi zespół sezonu zasadniczego spotykają się w finale rozgrywek, jest to potwierdzenie ich sportowej klasy. Ale w półfinałach PlusLigi faworyci nie mieli lekkiego życia. Wszystkie cztery mecze kończyły się tie-breakami. ZAKSA pokonała dwukrotnie AZS Indykpol Olsztyn, a Skra równie ciężkie boje toczyła z Treflem Gdańsk. Z czwórki włoskich trenerów prowadzących najlepsze polskie drużyny górą byli Andrea Gardini (ZAKSA) i Robert Piazza (Skra).
– Mamy rachunki do wyrównania – mówi środkowy Skry Karol Kłos i nie są to słowa bez pokrycia. Przez lata hegemonem na siatkarskim rynku w Polsce była Skra, ośmiokrotny mistrz kraju. Bełchatowianie z Mariuszem Wlazłym rządzili niepodzielnie, liczyli się też poważnie w międzynarodowej rywalizacji. Później do głosu doszła Asseco Resovia, a po niej ZAKSA prowadzona przez Ferdinado De Giorgiego. Ale gdy „Fefe” został (na krótko) trenerem reprezentacji Polski zastanawiano się, jak siatkarze z Kędzierzyna-Koźla poradzą sobie bez niego.
Okazało się, że Andrea Gardini, znakomity przed laty włoski środkowy, a później asystent Andrei Anastasiego, gdy ten prowadził naszą drużynę narodową, dał sobie radę bez problemów. Po finale PlusLigi ZAKSA leci do Kazania na prestiżowy Final Four Ligi Mistrzów i zapowiada miłe niespodzianki.
Tam jednak faworytem nie będzie, akcje Zenitu czy włoskich zespołów (Sir Safety Pergia i Civitanova) stoją wyżej. Ale w finale PlusLigi, chociażby z uwagi na zwycięstwa w ostatnich dwóch sezonach, chyba tak.
Uśmiech trenera
Siła zespołu z Kędzierzyna Koźla dalej opiera się wyrównanym składzie, w którym kluczowe postacie to francuski rozgrywający Benjamin Toniutti, belgijski przyjmujący Sam Deroo oraz nasz reprezentacyjny libero Paweł Zatorski. Znakomicie uzupełnia go para środkowych, Mateusz Bieniek i Łukasz Wiśniewski, drugi przyjmujący Rafał Buszek oraz atakujący z Portoryko, Maurice Torres.