Ogromnie pan zalatany, do roli rzecznika ekipy skoczków doszły w Seefeld nowe obowiązki?
Adam Małysz: Obowiązki zostały w zasadzie stare, dwa lata temu system się sprawdził. Robię w Seefeld to, co robiłem w Lahti, ale skoro jestem także dyrektorem w PZN od kombinacji norweskiej i skoków kobiet, to dzielę czas między wszystkie grupy. Ale jest nowość: po zawodach podsumowuję dzień w kanale PZN – Seefeld2019.pl na YouTubie.
Na skoczni normalnej w Seefeld poprzednie mistrzostwa świata odbyły się 34 lata temu...
Wspomnień z 1985 roku nie mam, byłem wtedy dzieciakiem, tamte mistrzostwa znam tylko z opowieści. Skakałem kiedyś w Seefeld, ale na starej skoczni, drewnianej. Nowa to jest zagadka, nikt jej nie zna. Rok temu dwuboiści mieli na niej zawody PŚ i tyle. Na szczęście przed konkursami jest sporo treningów. Powiem tyle: jak dobrze się skacze, to skocznia nie odgrywa wielkiej roli.
Za to skocznię na wzgórzu Bergisel w Innsbrucku wszyscy znają doskonale z Turnieju Czterech Skoczni. Coś się na niej zmieniło z okazji MŚ?