Frans Timmermans na cotygodniowym posiedzeniu Komisji Europejskiej w środę poinformował komisarzy o stanie dialogu z Polską w sprawie praworządności. Ale nie zapowiedział, że wycofa z Trybunału Sprawiedliwości UE wniosek przeciwko Polsce w związku z ustawą o Sądzie Najwyższym. Wyraźnie widać, że tak jak Polska przez już prawie trzy lata nie spieszyła się z realizacją żadnej z rekomendacji Komisji, tak teraz Bruksela nie reaguje entuzjastycznie na poprawę sytuacji. A konkretnie na nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym.
Czytaj też: UE nie ustępuje w sprawie praworządności w Polsce
Dlaczego? Po pierwsze, KE słusznie uważa, że Polska nie miała wyjścia. Dowodzi tego orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE z ostatniego poniedziałku, które nakazuje — w ramach środków tymczasowych — przywrócenie do pracy odesłanych na emeryturę sędziów. Gdy Andrzej Duda podpisywał nowelizację w poniedziałek wieczorem znał już orzeczenie TSUE, a mimo to nie zawahał się skrytykować tych sędziów, którzy wrócili do pracy po wcześniejszym wstępnym wyroku TSUE z 19 października. Ich zachowanie nazwał "anarchią", co — według naszych rozmówców w KE — nie umknęło uwadze Timmermansa. Wspomniał o tym na środowym spotkaniu Komisji, jest więc świadom, że zarówno rząd, jak i prezydent dokonali nowelizacji pod przymusem. I tak naprawdę nie zmienia to w ogóle stanowiska Polski w sprawie praworządności. Chodzi nie tylko o kwestionowane przez KE pozostałe ustawy sądownicze, ale także o procedury dyscyplinarne wobec niepokornych sędziów, o czym też Timmermans jest świetnie poinformowany.
Po drugie, dokonując ekspresowej nowelizacji rząd pokazał, że jeśli naprawdę jest wola polityczna, to w kilka godzin może zmienić kurs. Co oznacza także, że w dowolnym momencie można zmienić ustawę na gorsze. Czyli z punktu widzenia KE lepiej poczekać na ostateczny werdykt TSUE w sprawie głównej, a nie tylko w sprawie środków tymczasowych.
Zresztą ten werdykt bardzo się KE przyda na przyszłość. Sprawa skargi na polską ustawę jest precedensowa, bo pokaże, jakie są kompetencje UE jeśli chodzi o organizację wymiaru sprawiedliwości w państwach członkowskich. A to byłaby cenna wskazówka, bo polski rząd nie jest jedynym, który chce sobie podporządkować sądy. Ostatnio na Węgrzech parlament przyjął nową ustawę o sądach administracyjnych, której Bruksela też się z uwagę przypatruje i zastanawia, czy nie zaskarżyć jej do TSUE.