Walczewski: kognicja sądów ma trzy wymiary

Sądy mogą zaniechać tego, co nie należy do ich obowiązków.

Publikacja: 08.12.2018 05:00

Walczewski: kognicja sądów ma trzy wymiary

Foto: Fotolia.com

Każda epoka ma swój język. Żyjąc w XXI w., pora zbliżyć także język prawniczy do funkcjonujących wokół nas standardów pojęciowych i narzędzi językowych. Czy kryzys w sądach może mieć swoje powody także w sferze języka? Kodeksy napisane na przełomie lat 50. i 60. ubiegłego wieku coraz słabiej do nas przemawiają. Przyczyną jest nie tyle sam upływ czasu (tylko ponad 60 lat), ile radykalna zmiana ustroju, warunków i technologii – w których żyjemy dzisiaj. Zwłaszcza te ostatnie spowodowały gwałtowne przyspieszenie rozwoju i ludzkich możliwości.

Nigdy dotąd podróżowanie nie było tak powszechne, częste i łatwe – co spowodowało poważne zmiany w świadomości i zwyczajach całych społeczeństw oraz narodów. Podobnie codzienne komunikowanie się – czyli wymiana myśli, towarów i usług – dokonywane jest w trybie natychmiastowym ponad granicami państw i kontynentów. W efekcie świat zyskał nie tylko sporo korzyści, ale równie dużo nowych problemów. Trzeba je rozwiązywać na miarę czasów, podczas gdy narzędzia, jakie do tego mamy – chociażby kodeks cywilny i kodeks postępowania cywilnego – pomimo licznych modyfikacji wyraźnie nie nadążają za problemami epoki.

Czytaj także: Sędziowie przeciwko narzucaniu im obowiązków sędziego sądu dyscyplinarnego

Efektem tego zapóźnienia są coraz liczniejsze spory, z którymi sądy sobie nie radzą, oraz skutki, o których wszyscy wiemy. Przykłady takich braków lub zapóźnienia? Chociażby forma dokumentowa, która jest w kodeksie, ale nie daje efektów. Polega ona na tym, że oprócz tradycyjnych czynności prawnych możemy w obrocie korzystać także z uproszczonych lub nowoczesnych form komunikacji, w szczególności elektronicznej. Człowiek współczesny zapyta: i co z tego mogę mieć? Czy moje e-maile lub esemesy są dowodami i na ich podstawie będę skutecznie dowodzić swoich racji przed sądem? Czy moje esemesy, przez które zamawiałem towar, będą mieć pierwszeństwo przed zeznaniami świadków lub innymi dowodami? Dlaczego wysłane e-mailem dane techniczne nie są uznawane za dokumentację w sądzie, skoro wystarczyły do wykonania skomplikowanego produktu? I tak dalej...

W powszechnym przekonaniu żyjemy już w pełni w XXI w., dopóki nie trafimy do sądu. Wtedy cofamy się poważnie w czasie (ale nie w przestrzeni), a nowoczesne narzędzia naszej codzienności tracą swoją codzienną funkcjonalność. Jeżeli umowę zawarto na drodze komunikacji elektronicznej, to dlaczego sądy przesłuchują świadków co do jej treści, zamiast przeglądać e-maile i esemesy? Gdzie jest zapisana w kodeksie kolejność dowodów, a w szczególności niepisana zasada omnipotencji dowodu ze świadków? Pora na bardziej wyrafinowane rozwiązania prawne, jak choćby dynamiczna kolejność dowodów – aby pierwszeństwo miały te, według których doszło do zawarcia węzła prawnego. Na pytanie, czy przedsiębiorcy potrzebują osobnego dla siebie sądu gospodarczego, ustawodawca kilkakrotnie już odpowiadał i za każdym razem inną dawał odpowiedź – raz tak, a raz nie (obecnie jest na nie). Wydaje się jednak, że istotą sądu dla przedsiębiorców powinna być nie tyle jego odrębność organizacyjna albo proceduralna, ile dostosowanie postępowania dowodowego do realiów obrotu gospodarczego. Istnieje przekonanie, że od przedsiębiorców trzeba więcej wymagać przed sądem, a szczególnie w kwestii dowodów. Praktyka temu przeczy – codzienne obroty przedsiębiorców zawsze przekraczać będą granice dostępne dla zwykłego człowieka. Czynności handlowe z tym związane zmierzają zaś do ułatwienia, przyspieszenia i uproszczenia – nie da się więc ukryć, że w stronę przeciwną przekonaniom naszego ustawodawcy. Jeżeli więc przedsiębiorcy podejmują ryzyko uproszczenia obrotu – taki sam standard powinien obowiązywać w sporach między przedsiębiorcami. Sąd zajmujący się sprawami gospodarczymi powinien mieć zapewnioną taką możliwość od strony proceduralnej.

Wyzwaniem niech będzie pełna synchronizacja sądów ze współczesnością. Zacznijmy więc rzecz roztrząsać, poczynając od kognicji, której nadmiar czyni się odpowiedzialnym za niesprawność sądów.

Kognicja nie poddaje się ograniczeniom z uwagi na konstytucyjne prawo do sądu

Jeżeli powiemy, że kognicja to zakres spraw, których rozpoznawanie wyznacza zadania sądów, to już na wstępie popełniamy błąd. Kognicja jest dla obywatela, a nie dla sądu. Wywodzi się z „prawa do sądu" gwarantowanego Konstytucją RP oraz konwencjami praw człowieka i obywatela. Z tej przyczyny właśnie próby ograniczania kognicji sądów doznawać będą zasadniczej krytyki. To jednak nie zmienia istoty rzeczy, że sądy rzeczywiście mają za dużo pracy i naprawdę wymagają odciążenia od niektórych obowiązków. Ograniczenie ilości spraw wpływających do sądów pozwala mieć nadzieję, że mogą być zdolne do wykonywania swoich zadań w akceptowalnych terminach i z właściwą starannością. Pytanie więc brzmi: od których obowiązków można odciążyć sądy? Są dwie możliwe odpowiedzi. Pierwsza odpowiedź – od żadnych, ponieważ każdy organ jest zobowiązany wykonywać powierzone mu obowiązki i zadania. Druga odpowiedź jest odmienna i pozornie nielogiczna: sądy mogą zaniechać tego, co nie należy do ich obowiązków. Druga odpowiedź jest właściwa pod dwoma warunkami: 1) wyjaśnienia, co jest obowiązkiem sądów, oraz 2) wskazania zadań wykonywanych przez sądy, które nie należą do ich obowiązków wykazanych w pkt 1).

Oczywiście dowodzenie słuszności pierwszej odpowiedzi jest zbędne, ponieważ wynika ona wprost z przyjętych założeń (a założenia z reguły nie wymagają dowodu). Można więc przejść do sprawdzenia, czy zasadna jest druga odpowiedź. W konstytucji istnieje wyjaśnienie pierwszej przesłanki – sądy sprawują wymiar sprawiedliwości (art. 175 i 177). Jeżeli więc pośród tego, czym sądy się zajmują, wskażemy czynności i zadania niebędące wymiarem sprawiedliwości – zostanie potwierdzona prawidłowość drugiej odpowiedzi.

Rzeczywistość 3D obowiązuje w sądach i wymiarze sprawiedliwości

Rzeczywistość 2D jest płaska, ponieważ posiada tylko dwa wymiary (szerokość i długość). Aby uzyskać wierność wobec rzeczywistości, potrzebny jest trzeci wymiar – głębokość. Odnosząc się do przepisów i postępowania sądowego – za szerokość można uznać paletę rodzajów spraw rozpoznawanych przez sądy. Za długość wypada przyjąć nakazane czynności i inne obowiązki zapisane w procedurze. Kodeks postępowania cywilnego jest więc zdecydowanie 2D.

Gdzie zatem szukać głębi trzeciego wymiaru brakującej dla oddania rzeczywistości? Trzecim wymiarem jest właśnie wymiar sprawiedliwości jako zindywidualizowana, skonkretyzowana ocena, odniesiona jednocześnie do stanu faktycznego i uczestników postępowania. Wymiar sprawiedliwości jest wyłącznie domeną sędziów, co jest zapisane w konstytucji, ale naprawdę wynika z prawa naturalnego. Sprawiedliwość może wymierzać tylko sędzia, w dodatku pod wieloma warunkami gwarantującymi jego kompetencje, niezawisłość i rzetelną znajomość sprawy. Te przesłanki są powszechnie znane. Warto jednak zwrócić uwagę na coś więcej.

Kiedy 2D szkodzi i przeszkadza 3D w postępowaniu sądowym

Każda sprawa w sądzie ma swój stan faktyczny i jądro sporu otoczone przejawami walki o zwycięstwo nad przeciwnikiem. Jako praktyk stanowczo protestuję przeciwko traktowaniu postępowania sądowego jako cyklu czynności badawczych zmierzających do poznania i ujawnienia prawdy. Sprawiedliwość ma być praktyczna i pożyteczna, więc bardziej potrzebuje skutecznej egzekucji niż precyzyjnych ustaleń biegłych. Postępowanie przed sądem nie jest również areną walki z przeciwnikiem procesowym. Dlatego kluczowe dla sprawy decyzje sędzia musi podejmować indywidualnie w imię sprawiedliwości.

Jeżeli ustawodawca przytłoczy sędziego drobiazgową procedurą, sprawiedliwość zostanie zastąpiona kazuistycznym zbiorem nakazanych czynności. Postępowanie sądowe zamieni się w postępowanie administracyjne i może braknąć miejsca dla sprawiedliwości. Nie znaczy to wcale, że postępowania administracyjne są z istoty „niesprawiedliwe". Przeciwnie, ich natura jest także zwrócona ku sprawiedliwości, jednak w przejawach, które dają się ująć bez oceny i uznania sędziowskiego. Przykładowo – mandat za przekroczenie prędkości wyznaczonej znakiem drogowym spełnia wymóg sprawiedliwości, ponieważ odwołuje się do jednej, bezwzględnej i prostej przesłanki. Natomiast odpowiedzialność kierowcy za wypadek spowodowany niedostosowaniem prędkości do warunków panujących na drodze, wymaga już złożonej analizy wielu czynników, dlatego nie jest ona możliwa do ustalenia bez udziału sędziego. Sprawca może jednak uznać swoją winę, przyjmując mandat także i w tym drugim przypadku. Tych kilka trywialnych przykładów pokazuje, jak wiele dróg prowadzi do sprawiedliwości. Każda jednak z nich musi pochodzić nie z kazuistycznych regulacji i przepisów, ale elastycznego i uznaniowego stosowania prawa przy możliwym udziale sędziów jako gwarantów sprawiedliwości.

Ponieważ za wyniki ilościowe odpowiada rutyna, myślenie koncepcyjne nie zawsze bywa mile widziane. Wcale tak być nie musi, czego dowodem jest zapisana w projekcie nowelizacji kodeksu postępowania cywilnego propozycja planowania rozprawy. Ma ona w założeniu skłonić strony postępowania sądowego i sędziów do wyjaśnienia i sprecyzowania, o co proces się toczy, oraz ustalenia, w jaki sposób mają zostać dowiedzione żądania i stanowiska stron. W wyniku zastosowania tego planu przebieg postępowania powinien być przewidywalny merytorycznie i terminowo. W szczególności nie może być miejsca na spontaniczne akcje procesowe pozwalające uzyskać przewłokę postępowania, co jest głównym przedmiotem dzisiejszej krytyki skierowanej na sądy. Połączenie kodeksowego 2D z decyzjami sędziego zaowocuje pełnią wymiaru sprawiedliwości, co w języku współczesnych ludzi nazywa się 3D.

Autor jest sędzią sądu gospodarczego w Krakowie, głównym specjalistą w Departamencie Nadzoru Administracyjnego w Ministerstwie Sprawiedliwości

Każda epoka ma swój język. Żyjąc w XXI w., pora zbliżyć także język prawniczy do funkcjonujących wokół nas standardów pojęciowych i narzędzi językowych. Czy kryzys w sądach może mieć swoje powody także w sferze języka? Kodeksy napisane na przełomie lat 50. i 60. ubiegłego wieku coraz słabiej do nas przemawiają. Przyczyną jest nie tyle sam upływ czasu (tylko ponad 60 lat), ile radykalna zmiana ustroju, warunków i technologii – w których żyjemy dzisiaj. Zwłaszcza te ostatnie spowodowały gwałtowne przyspieszenie rozwoju i ludzkich możliwości.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Prawo karne
Przeszukanie u posła Mejzy. Policja znalazła nieujawniony gabinet
Prawo dla Ciebie
Nowe prawo dla dronów: znikają loty "rekreacyjne i sportowe"
Edukacja i wychowanie
Afera w Collegium Humanum. Wykładowca: w Polsce nie ma drugiej takiej „drukarni”
Edukacja i wychowanie
Rozporządzenie o likwidacji zadań domowych niezgodne z Konstytucją?
Praca, Emerytury i renty
Są nowe tablice GUS o długości trwania życia. Emerytury będą niższe