Sądy stosują konstytucję. Nie zastępują Trybunału Konstytucyjnego - rozmowa z prof. Januszem Trzcińskim

Prof. Janusz Trzciński: Sądy administracyjne stosują ustawę zasadniczą wprost znacznie częściej niż cywilne

Aktualizacja: 11.11.2017 16:51 Publikacja: 11.11.2017 06:30

Janusz Trzciński jest profesorem nauk prawnych, sędzią i  byłym wiceprezesem Trybunału Konstytucyjne

Janusz Trzciński jest profesorem nauk prawnych, sędzią i  byłym wiceprezesem Trybunału Konstytucyjnego, wiceprezesem i byłym prezesem Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Rz: Czy sądy w Polsce mają prawo wprost stosować konstytucję?

Janusz Trzciński: Tak, oczywiście. Podstawą prawną jest jej art. 8, który mówi, że konstytucja jest najwyższym prawem w Polsce. Z ust. 2 wynika, że konstytucję stosuje się bezpośrednio, chyba że jej przepisy stanowią inaczej. Ten przepis został wprowadzony jako odpowiedź na dotychczasową doktrynę i praktykę. Od lat 50. do późnych 80. w doktrynie pokutował pogląd, że konstytucja jest ustawą zasadniczą, ale jednocześnie sądom na podstawie uchwały Sądu Najwyższego z 1955 r. zakazywano jej stosowania.

Dlaczego?

Uzasadnienie było takie, że konstytucja jest aktem zbyt ogólnym. Podkreślano, że to dokument ramowy, że nie da się go w sądzie zastosować. Ta koncepcja konstytucji jako dokumentu jedynie politycznego powoli zaczęła erodować. Dlatego w 1997 r. wpisano do niej postanowienie, że ma być stosowana wprost. I pojawiło się pytanie, przez kogo i w jaki sposób. Artykuł 8 ust. 2 konstytucji nie ogranicza podmiotów, do których jest skierowany.

Czyli każdy może ją stosować wprost, np. wójt w gminie, czy tylko sądy?

Poglądy są różne, ale ja nie upierałbym się, że może ją stosować wyłącznie sąd. Inni też, ale pod warunkiem, że potrafią sobie poradzić ze skonstruowaniem normy prawnej na podstawie konstytucji. Oczywiście urzędnicy administracji nie sięgają po tę możliwość. Czekają, aż wyręczy je w tym sąd. Nawet jeśli wiedzą, że sami mogliby zastosować konstytucję, to obawiają się, że organ zwierzchni zakwestionuje taką praktykę. Oprócz tego chodzi o opór doktrynalny.

A dlaczego konstytucję mają stosować akurat sądy?

Przede wszystkim bez wątpienia konstytucja jest stosowana przez organy państwa, stosuje ją przecież parlament, prezydent. Rada Ministrów działa na jej podstawie. W tym przepisie jednak, o którym mówimy, chodzi o zastosowanie konstytucji wobec obywatela, ewentualnie o sytuację, w której to on się na nią powołuje. Takim kryterium stosowania konstytucji są prawa i wolności jednostki.

Jakiś czas temu przetoczyła się burzliwa dyskusja, czy na konstytucję mogą się powoływać wprost sądy administracyjne. Przeciwnicy tej koncepcji argumentowali, że do oceny, czy przepis jest zgodny z ustawą zasadniczą, jest uprawniony wyłącznie Trybunał Konstytucyjny. Czy sądy, m.in. administracyjne, mogą odmówić zastosowania jakiejś normy, powołując się na niezgodność z konstytucją?

Dotyka pani szerszego problemu, tj. koncepcji kontroli konstytucyjnej prawa. Są dwa jej modele. Pierwszy to tzw. model skoncentrowanej kontroli, klasyczny. Polega on na tym, że sądy czy trybunały konstytucyjne orzekają o zgodności bądź niezgodności z konstytucją z takim skutkiem prawnym, że przepis przestaje obowiązywać. Jest też forma tzw. kontroli zdekoncentrowanej.

O tej kontroli zdekoncentrowanej czy rozproszonej słyszymy ostatnio coraz częściej w kontekście zmian w TK.

Mówi się rzeczywiście wiele i wiele jest niestety nieporozumień na tym tle. Ta kontrola rozproszona czy zdekoncentrowana, której przykładem są kraje anglosaskie, następuje w sądach. Ostatecznie w Sądzie Najwyższym. Pierwsza różnica między kontrolą skoncentrowaną a rozproszoną jest taka, że różne są źródła prawa w państwach, w których one występuję. W Polsce dominuje prawo stanowione. Precedens, zwyczaj nie są jeszcze traktowane jako prawo. W krajach, w których jest rozproszona kontrola konstytucji, ta podstawa jest inna. Obok prawa stanowionego jest precedens, prawo zwyczajowe. Kiedyś wieloryb wpłynął do Tamizy i był problem, czyją jest własnością. Okazało się, że królowej, bo prawo zwyczajowe jeszcze od średniowiecza mówi, że to, co pływa w rzekach, należy do monarchy. W tych państwach ważnym źródłem prawa jest też orzecznictwo, zwłaszcza Sądu Najwyższego, np. w USA. To, co leży u podstaw źródeł prawa w obu przypadkach, jest zupełnie inne. Inne są też skutki prawne.

Na czym polega ta różnica?

Skutkiem kontroli rozproszonej jest to, że orzeczenie sądu nie likwiduje aktu prawnego. Ponieważ jednak precedens jest traktowany jako źródło prawa, żaden sąd nie orzeknie inaczej.

Skoro w Polsce nie mamy prawa precedensowego, źródłem jest prawo stanowione i mamy TK, to nie może być też mowy o rozproszonej kontroli konstytucyjnej?

Nie należy mylić kontroli rozproszonej z prawem do stosowania wprost konstytucji. Od pewnego czasu pokutuje przekonanie, że niedostatki w działalności TK można zastąpić rozproszoną kontrolą konstytucyjną. Tymczasem ona działa w innym „środowisku" prawnym. My w Polsce możemy się posługiwać art. 8 konstytucji, zwłaszcza jego ust. 2 o jej bezpośrednim stosowaniu, nie jest formą kontroli rozproszonej. Funkcjonuje obok kontroli sprawowanej w Polsce przez Trybunał Konstytucyjny.

Utożsamianie kontroli rozproszonej ze stosowaniem wprost konstytucji to zatem kardynalny błąd.

Tak. Sądy od dawna w indywidualnych sprawach obywateli stosują wprost konstytucję, często odwołują się choćby do konstytucyjnej zasady równości, proporcjonalności czy sprawiedliwości. Nie można jednak mówić, że działają w ramach rozproszonej kontroli konstytucyjnej, bo to uderza w kompetencje TK.

Co stosowanie wprost konstytucji przez nasze sądy oznacza w praktyce?

Przykładowo sąd administracyjny uchyla decyzję organu administracji, ale w konkretnej sprawie. Sąd nie stwierdza niekonstytucyjności danego przepisu ze skutkiem wobec wszystkich. Dla sądów administracyjnych stosowanie wprost konstytucji nie jest już problemem. Setki wyroków to potwierdza. Dobrze też, że zrozumiał to SN i TK.

Pan profesor jest pewny, że obecny TK wciąż akceptuje koncepcję prawa sądów do bezpośredniego stosowania konstytucji?

Słyszałem, że ktoś ją negował. Myślę jednak, że może nie znał orzecznictwa NSA i SN. Przy czym sądy administracyjne stosują konstytucję wprost znacznie częściej niż cywilne. Powód jest prosty: administracyjne rozsądzają spory między władzą, tj. urzędnikami, a obywatelami. Łatwiej im wprost stosować ustawę zasadniczą, bo chodzi o ochronę jednostki. Niemniej w sprawach cywilnych, w których chodzi o spory obywateli z obywatelami, coraz częściej pada argument konstytucyjny.

Czy może się zdarzyć, że TK potwierdzi zgodność jakiegoś przepisu z konstytucją, a w konkretniej sprawie sąd odmówi jego zgodności z ustawą zasadniczą?

Mój pogląd jest taki, że wyrok TK o zgodności nie powinien wiązać sądów. Takie orzeczenie bowiem nie zmienia niczego w stanie prawnym. Potwierdza jedynie, że przepis jest konstytucyjny w określonej sprawie, konfiguracji. Ja uważam, że wyrok TK o zgodności nie wyklucza uznania danego przepisu za sprzeczny z konstytucją przez sąd. Wyrok TK pozytywny nie zmienia nic w stanie prawnym, co powoduje, że sąd ma ten sam stan prawny i tę samą konstytucję.

Czy sędziowie nie będą się bali wprost stosować konstytucji? Pojawiły się nawet głosy, że „zastępowanie" TK może grozić odpowiedzialnością dyscyplinarną.

Przecież sądy nie zastępują TK. W przeciwnym razie musielibyśmy uznać, że art. 8 konstytucji jest pustym przepisem. Sędziemu, który stosuje wprost konstytucję, nie można stawiać zarzutu. To byłby absurd i cofnięcie się o 50 lat. Gdyby rzeczywiście sędzia miał mieć postępowanie dyscyplinarne za stosowanie konstytucji, to ona sama nic nie znaczy. A poza tym są cztery formy bezpośredniego stosowania konstytucji.

Jakie?

Pierwsza to stosowanie wprost, tzn. uchylam decyzję, bo kara administracyjna jest nieproporcjonalna do czynu z powołaniem na konstytucję. Druga to pytania prawne do TK, kiedy sąd sam nie może sprawy rozwikłać albo ma ona dużą wagę gatunkową. Gdy w odpowiedzi zapada wyrok, to sąd go stosuje, czyli de facto stosuje konstytucję. Trzeci sposób to stosowanie orzeczeń wprost. Przykładowo TK uchylił przepis, a sąd musi orzec. Czy ma czekać pół roku, rok na reakcję ustawodawcy, czy powinien załatwić sprawę?! W takiej sytuacji sąd nie może czekać, musi zważyć dwie wartości i rekonstruuje normę prawną. Czwarty sposób to prokonstytucyjna wykładnia przepisów. Za który z tych przypadków mieliby karać?! Za stosowanie wyroku TK, za zadanie pytania prawnego, za prokonstytucyjną wykładnię czy może za zastosowanie konstytucji w oczywistej sprawie, gdy np. matka czeka na zasiłek dla dziecka? To absurd; albo ktoś się przejęzyczył, albo zapomniał, że jest art. 8. Nikt sędziom nie może odebrać prawa do orzekania w konkretnych, jednostkowych sprawach w zgodzie z konstytucją, gdy tego wymaga wartość nią chroniona.

Ostatnio wiele się mówi o potrzebie zmian w konstytucji, a może wręcz jej samej. A jak pan profesor ocenia obowiązującą? Czy rzeczywiście jest tak niedoskonała?

Konstytucja z 1997 r. wymaga pewnych korekt, ale nie widzę potrzeby uchwalania nowej. Zarzut, że jej przepisy są zbyt ogólne, jest chybiony. Każda konstytucja posługuje się pojęciami, których treść ze względu na zmianę okoliczności może być zmieniania. Nie jest prawdą, że każdy może sobie z nich wyczytać, co chce. Faktem jest, że pojęcia konstytucyjne mają własną treść.

Kto ma prawo nadawać im kształt?

Przede wszystkim TK, ale takie prawo przysługuje też sądom oraz innym organom, które stosują konstytucję z uwzględnieniem jej tekstu.

A co pan profesor zmieniłby w konstytucji?

Zbyt ogólne są przepisy dotyczące prezydenta. Muszą być doprecyzowane zwłaszcza te, które odnoszą się do prerogatyw, czyli wyłącznych uprawnień prezydenta niewymagających niczyjej kontrasygnaty. Przykładem może być drażliwy przykład ułaskawienia. Podejścia do tego są dwa, tj. poprzez procedurę karną, z której wynika, że prawo łaski stosuje się do prawomocnie skazanych. Ale idąc od konstytucji, można stwierdzić, że pojęcie łaski jest autonomiczne i to prezydent nadaje mu treść. Konstytucja powinna jasno opisywać kompetencje i zadania prezydenta. Kolejny problem to zwierzchnictwo nad wojskiem.

Wątpliwości wzbudza też zakres konstytucyjny uprawnień prezydenta do szeroko rozumianego wymiaru sprawiedliwości.

Tak, prezydent jest strażnikiem konstytucji. I konstytucjonaliści dwoją się i troją, co to znaczy, że ma prawo złożyć wniosek do Trybunału Konstytucyjnego, że ma prawo weta. Są takie postanowienia prezydenta, które są poprzedzone postępowaniem administracyjnym. Przykładem są nominacje sędziowskie. Wszystko zaczyna się od sądu, jest Krajowa Rada Sądownictwa, opiniowanie, jest całe postępowanie, a na końcu prezydent mówi: nie dam nominacji, bo to jest moja prerogatywa. W tym przypadku prerogatywa oznacza tylko tyle, że nie wymaga kontrasygnaty. Ale nie oznacza to, że wszystkie nie powinny podlegać jakiejkolwiek kontroli.

Z kandydatami na sędziów jest tak, że są oni prawnikami, obywatelami, mają określone kompetencje i pełnię praw, a jeśli chodzi o ukoronowanie ich kariery, czyli nominację, prezydent ma uprawnienia trochę jak król.

To zagadnienie jest dostrzegane nie tylko w Polsce, jest też szeroko dyskutowane w innych krajach. Dla mnie minimum byłoby zapisanie, że prezydent uzasadnia, dlaczego odmawia nominacji sędziowskiej.

A co z umocowaniem Trybunału Konstytucyjnego?

Uważam, że konieczne jest zapisanie w samej konstytucji bądź ustawie, że orzeczenie Trybunału przy skardze konstytucyjnej wywiera bezpośredni wypływ nie tylko na treść prawa, ale też na wyrok. Teraz wystawia się obywatela na gehennę postępowań wznowieniowych.

Pan profesor przez wiele lat był związany z Trybunałem Konstytucyjnym, czy po zawirowaniach wokół tej instytucji w ciągu ostatnich dwóch lat uda się odbudować jej prestiż?

Jestem dobrej myśli. Jeśli Trybunał jest w konstytucji, to powinien w niej zostać. A stanie na nogi, gdy politycy ze wszystkich stron dadzą mu spokój. Niech przestaną mówić o Trybunale i pozwolą mu działać. Dobrym rozwiązaniem jest też propozycja zmiany wyboru sędziów do TK, choć Sejmu nie da się z tego procesu wyeliminować. Do wskazywania kandydatów powinno się jednak dopuścić korporacje prawnicze, wydziały prawa uniwersytetów państwowych itd. ©?

—rozmawiała Aleksandra Tarka

Rz: Czy sądy w Polsce mają prawo wprost stosować konstytucję?

Janusz Trzciński: Tak, oczywiście. Podstawą prawną jest jej art. 8, który mówi, że konstytucja jest najwyższym prawem w Polsce. Z ust. 2 wynika, że konstytucję stosuje się bezpośrednio, chyba że jej przepisy stanowią inaczej. Ten przepis został wprowadzony jako odpowiedź na dotychczasową doktrynę i praktykę. Od lat 50. do późnych 80. w doktrynie pokutował pogląd, że konstytucja jest ustawą zasadniczą, ale jednocześnie sądom na podstawie uchwały Sądu Najwyższego z 1955 r. zakazywano jej stosowania.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Praca, Emerytury i renty
Płaca minimalna jeszcze wyższa. Minister pracy zapowiada rewolucję
Prawo dla Ciebie
Nowe prawo dla dronów: znikają loty "rekreacyjne i sportowe"
Prawo karne
Przeszukanie u posła Mejzy. Policja znalazła nieujawniony gabinet
Sądy i trybunały
Trybunał Konstytucyjny na drodze do naprawy. Pakiet Bodnara oceniają prawnicy
Mundurowi
Kwalifikacja wojskowa 2024. Kobiety i 60-latkowie staną przed komisjami