Zamrożone od połowy marca sądy powoli wracają do orzekania. Tarcza 4.0 odmraża sprawy karne, które będą mogły toczyć się także online. Już dziś wiadomo, że przez zarazę i kłopoty logistyczne nie wszystkie ruszą pełną parą. W warszawskim SO prezes Joanna Bitner stawia na elastyczny czas pracy. – Stosujemy indywidualne podejście do pracowników – mówi „Rz". – Priorytetem są sesje. Będą dłuższe, nawet do 18.00, i obsługiwane przez jednego protokolanta, bez zmianowości – mówi prezes. Największy problem to sale rozpraw. Spełnienie wymogów sanitarnych wykluczyło w sądzie jedną trzecią najmniejszych sal. Rozmieszczono w nich pracowników. Największe procesy w Warszawie będą wyznaczane na soboty. GIS zalecił wietrzenie sal co godzinę i ustanowił kryteria minimalne dla wentylacji mechanicznej, dlatego szczególny problem dotyczy sal rozpraw bez okien, w tym dużych sal rozpraw przy ul. Kocjana, przeznaczonych do prowadzenia procesów o podwyższonych rygorach bezpieczeństwa. – Czekamy na opinię służb sanitarnych i dopóki jej nie otrzymamy, nie planujemy tam rozpraw – mówi prezes Bitner.
Czytaj także: Pracownicy sądów nie chcą sprzątać i odkażać
Na ile sądy wrócą do orzekania? – Jeśli chodzi o procesy w salach rozpraw, nie będzie ich więcej niż 40 proc. spraw prowadzonych przed epidemią – ocenia prezes. – Reszta zależy od tego, na ile uda się wdrożyć rozprawy zdalne lub na posiedzeniach niejawnych.
Sądy w Gdańsku ruszyły już 18 maja. Prezes gdańskiego SO Rafał Terlecki mówi, że z zachowaniem standardów bezpieczeństwa (odstęp 1, 5 m lub mniejszy, ale z zastosowaniem ścianek z pleksi) prowadzi się wszystkie wyznaczone na te terminy rozprawy. To około 80 proc. tego, co przed pandemią.