– Nie ma miejsca dla sędziów-złodziei w polskim sądownictwie – grzmiał podczas sobotniej konferencji minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. I zapowiedział zmiany w ustawie o ustroju sądów powszechnych. – To koniec sędziowskiej kasty – zapowiedział minister.
Poszło o wyrok Sądu Najwyższego, jaki zapadł w piątek wobec sędziego Pawła M.
Afera z udziałem sędziego M. miała swój początek w czerwcu 2017 r. Wówczas to ochrona marketu budowlanego ujęła mężczyznę, który miał schować do kieszeni element wiertarki (o wartości 100 zł) i minąć kasy bez zapłacenia za towar. Na miejscu zdarzenia pojawiła się policja. Okazało się, że to znany sędzia Paweł M. Ten zeznał, że w tym sklepie robił zakupy od ponad dziesięciu lat. Tłumaczył, że element, który schował do kieszeni, był dla niego nowością. Dlatego chciał sprawdzić, czy będzie on działał z wiertarką, która znajdowała się na ekspozycji w dziale metalowym, niedaleko wejścia ogrodowego. Jak przekonywał, zamierzał także kupić paczkę styropianu, dlatego wyszedł na zewnątrz po wózek do przewozu większych rzeczy. Gdy podszedł do niego kierownik ochrony, przypomniał sobie o łączniku, który miał w kieszeni, i uświadomił sobie, jak to może być odebrane.
Ukradł w sklepie
Jego sprawa trafiła do sądu dyscyplinarnego przy Sądzie Apelacyjnym w Gdańsku. Paweł M. został zawieszony na kilka miesięcy w wykonywaniu obowiązków służbowych i odsunięty od orzekania. W miniony piątek Sąd Najwyższy zmienił karę dla sędziego. Karę złagodził – obniżył wynagrodzenie o 20 proc. na okres dwóch lat. Tym samym SN zmienił wyrok sądu I instancji wydalający sędziego z zawodu.
– Przy ocenie według aktualnych stawek wynagrodzenia obwiniony za ten czyn, za który każdy inny obywatel zapłaciłby 100 zł mandatu, zapłaci około 50 tys. zł. Wydaje się, że taka sankcja jest sankcją adekwatną i bardziej dostosowaną do charakteru czynu – uzasadniał SN.