Piebiak: bojkot nowej KRS się nie udał

Rozmowa z Łukaszem Piebiakiem, sędzią, podsekretarzem stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości

Aktualizacja: 05.03.2018 05:50 Publikacja: 04.03.2018 16:38

Łukasz Piebiak

Łukasz Piebiak

Foto: rp.pl

Rz: Niedawno upłynął termin odwoływania prezesów i wiceprezesów sądów bez uzasadnienia. W ten sposób funkcję straciło ponad 160 osób. To była czystka czy tylko racjonalna wymiana kadr?

Łukasz Piebiak: To kwestia oceny. Według nas wymieniono niespełna 1/5 kadry, więc chyba trudno mówić o czystce. Dla nas był to przegląd kadry, do którego podeszliśmy rzetelnie. Nasze analizy wykazały, że zmiany są celowe, dlatego do nich doszło.

Wielu sędziów nazywało zmiany czystką...

Dla nas była to uzasadniona okolicznościami wymiana części kadry.

Na tym koniec, jeśli chodzi o kwestie kadrowe?

W tym trybie tak. Nie możemy jednak wykluczyć, że będą nowi prezesi czy wiceprezesi, bo np. jakiś prezes, jak niedawno w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie, zostanie tymczasowo aresztowany lub zajdzie przypadek mniej spektakularny, ale i tak uzasadniający odwołanie z funkcji. Nie wykluczamy także, że wśród tych, którzy utrzymali stanowiska niektórzy okażą się nieefektywni. Dotyczy to zresztą też nowo powołanych prezesów.

Patrząc na kalendarz zmian na stanowiskach funkcyjnych w zestawieniu z rekrutacją kandydatów do KRS, można odnieść wrażenie, że do pewnych awansów doszło nieprzypadkowo.

W takich sprawach jak awanse w ogóle nie może być mowy o przypadkach. Zarówno minister Ziobro, jak i ja jesteśmy ludźmi odpowiedzialnymi. Jeśli ktoś awansował, to w naszych oczach na to zasłużył. To, że niektórzy kandydaci do KRS zostali powołani na stanowiska prezesowskie, świadczy wyłącznie o ich kompetencjach. Może tylko cieszyć, że nieprzeciętni sędziowie chcą kandydować do Rady.

A 18 zweryfikowanych kandydatów na nowych członków KRS na 10 tys. sędziów to mało czy dużo?

To także kwestia oceny. Była tak potężna presja środowiskowa, sędziowie byli zastraszani, więc nie jest źle. W znakomitej większości są to naprawdę bardzo obiecujący kandydaci. Zresztą każdy, kto zada sobie trochę trudu, może zapoznać się z tym co osiągnęli do tej pory, kim są itd. Żeby jednak dokonać sprawiedliwej oceny, trzeba by się przyjrzeć obecnym członkom Rady. Jeśli dobrze pamiętam, wśród kandydatów jest czterech doktorów nauk prawnych, to naprawdę sporo, zwłaszcza w zestawieniu z obecnym składem. Kojarzę też bodaj trzech kandydatów, którzy uczestniczyli w działaniach opozycyjnych wobec reżimu komunistycznego, czego chyba również nie można powiedzieć o aktualnych członkach KRS.

A jak jest z reprezentatywnością środowiska sędziowskiego w nowej Radzie? W nowej KRS mieli się znaleźć przedstawiciele wszystkich sądów. Wygląda na to, że nic z tego...

Przede wszystkim Konstytucja RP w art. 178 ust. 1 pkt 2 stanowi, że wyboru do KRS dokonuje się spośród wszystkich sędziów w Polsce, a więc i z sądów powszechnych, wojskowych, administracyjnych czy Sądu Najwyższego. W każdej z tych grup mogła być wystawiona dowolna liczba kandydatów, a organ dokonujący wyboru (w świetle obowiązującej ustawy jest nim Sejm) decyduje, kto zostanie wybrany. Z pewnością pożądane byłoby, gdyby każdy rodzaj, a może i szczebel sądownictwa, miał swoich reprezentantów, ale pamiętajmy, że udział w pracach Rady jest prawem, a nie obowiązkiem i nie można nikogo do kandydowania zmuszać. Skoro żaden z sędziów SN, NSA czy z sądów apelacyjnych swojej kandydatury nie zgłosił, grupy te nie będą w KRS w najbliższym czasie reprezentowane.

A czy nie lepiej byłoby, gdyby wszyscy mogli poznać nazwiska sędziów, którzy poparli konkretnych kandydatów?

Z pewnością bardziej transparentne. Kiedy jednak spojrzymy na tę konkretną sytuację, to myślę, że ustawodawca miał rację. Patrząc na falę hejtu, jaka wylała się na kandydatów, to chyba lepiej, że nie są, przynajmniej na tym etapie, ujawniane nazwiska sędziów popierających. W przeciwnym wypadku tego rodzaju zjawisko również i ich by dotknęło, a przecież uczestniczą w legalnej procedurze wyborczej do konstytucyjnie umocowanego organu. Zapewne twórcy projektu przewidzieli takie niebezpieczeństwo. Tym większe uznanie dla ustawodawcy.

Ten sam ustawodawca zapomniał o kilku innych sprawach... Nie przewidział możliwości wydłużenia terminu na zgłaszanie kandydatów, gdyby nie zgłosiła się wymagana ich liczba. I co by było, gdyby w styczniu nie udało się zgromadzić przynajmniej 15 nazwisk? Tym bardziej że pierwsze nazwiska zaczęły napływać pod koniec ostatecznego terminu...

Niemniej jest komplet... Oczywiście teoretycznie możliwe jest niezgłoszenie się wystarczającej liczby kandydatów, ale zapewne ryzyko to zostało uznane za tak nikłe, że nie stworzono procedury awaryjnej.

Zabrakło też regulacji przewidującej, co gdy osoby popierające kandydata już po złożeniu zgłoszenia wycofają swoje poparcie. Tak się zdarzyło z jednym z sędziów. I nie wiadomo co z nim zrobić...

W tej sprawie akurat wszystko wiadomo. Wydaje się oczywiste, że dobrowolnie i z rozeznaniem udzielonego poparcia nie można wycofać. Gdybyśmy taką możliwość dopuścili to doprowadzilibyśmy do absurdalnych rezultatów. Dla przykładu zastosujmy taką zasadę do wyborów parlamentarnych. Każdy kandydat na posła czy senatora musi przecież zebrać odpowiednią liczbę podpisów. Gdy ją zbierze z pewnym naddatkiem, to z reguły przekazuje je do Komisji Wyborczej. Gdyby przyjąć, że można dowolnie swoje poparcie pod listą wycofywać, to przy odrobinie sprytu, składając podpisy, a następnie je w ostatniej chwili wycofując, można by nie dopuścić do startu w wyborach dowolnego polityka. Dokładnie te same zasady należy stosować do procesu wyboru kandydatów do KRS. Jest jeszcze inna sprawa. W wyborach parlamentarnych poprzeć kandydaturę może praktycznie każdy, mimo że wielu nie zdaje sobie sprawy z powagi tego aktu. Kandydatom do KRS poparcia udzielają aktywni zawodowo sędziowie, a od nich mamy prawo oczekiwać, że wiedzą, co robią.

I na koniec. Przed rozpoczęciem procedury zgłaszania kandydatów do nowej KRS stowarzyszenia sędziowskie nawoływały do bojkotu wyborów. Bojkot się udał?

Nie. Kandydatów jest przecież więcej niż miejsc. Można ubolewać, że nie ma ich więcej, ale wobec nagonki wielu wpływowych środowisk oraz mediów na kandydatów taką liczbę z reguły bardzo dobrych kandydatów należy uznać za sukces.

—rozmawiała Agata Łukaszewicz

Rz: Niedawno upłynął termin odwoływania prezesów i wiceprezesów sądów bez uzasadnienia. W ten sposób funkcję straciło ponad 160 osób. To była czystka czy tylko racjonalna wymiana kadr?

Łukasz Piebiak: To kwestia oceny. Według nas wymieniono niespełna 1/5 kadry, więc chyba trudno mówić o czystce. Dla nas był to przegląd kadry, do którego podeszliśmy rzetelnie. Nasze analizy wykazały, że zmiany są celowe, dlatego do nich doszło.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Prawo karne
Przeszukanie u posła Mejzy. Policja znalazła nieujawniony gabinet
Prawo dla Ciebie
Nowe prawo dla dronów: znikają loty "rekreacyjne i sportowe"
Edukacja i wychowanie
Afera w Collegium Humanum. Wykładowca: w Polsce nie ma drugiej takiej „drukarni”
Edukacja i wychowanie
Rozporządzenie o likwidacji zadań domowych niezgodne z Konstytucją?
Praca, Emerytury i renty
Są nowe tablice GUS o długości trwania życia. Emerytury będą niższe