- Dochodzi do zbliżenia władzy wykonawczej i ustawodawczej z władzą sądowniczą, w myśl nikomu nieznanych kryteriów - mówi. - To może być potwornie niebezpieczne, bo nigdy dotąd nie było tak, że ktoś "palcem wskazywał", kto wizyty w Belwederze "godny", a kto "niegodny". Jeśli jakieś spotkania poprzedniej KRS z prezydentem były, to zawsze oficjalne i zawsze w pełni transparentne, na określony temat - wyjaśnia.
- Do tego, jeśli KRS organizowała jakieś konferencje, to udział w nich zwykle nie był limitowany, wręcz przeciwnie. Najczęściej były one dostępne dla wszystkich sędziów, którzy chcieliby wziąć w takim wydarzeniu udział - podkreśla sędzia Żurek. - Ta praktyka jednak, jak widać się zmieniła, teraz z prezydentem spotykać się mogą tylko sędziowie "właściwi". Powiem wprost, takich rzeczy to od czasów komuny nie było - kwituje.
Sędzia wbrew woli wciągnięty na listę. "Czuję się co najmniej niekomfortowo"
Na liście gości, którzy pojawili się 7 grudnia w Belwederze figuruje również nazwisko sędziego Bogusława Słowika z Sądu Okręgowego w Krakowie. To o tyle zastanawiające, że sędzia - jak mówi Onetowi - choć zaproszenie na konferencję w KRS otrzymał, to od początku nie zamierzał z niego skorzystać.
- Czym innym jest otrzymać zaproszenie, a czym innym z niego skorzystać - mówi sędzia Słowik. - Ja od początku stawić się na konferencji w KRS nie zamierzałem, bo nie chciałem tego wydarzenia firmować moim nazwiskiem - podkreśla. - Samego wysłania do mnie zaproszenia nikt ze mną nie konsultował, nie wiem tak naprawdę, kto wpadł na taki pomysł. A dziś, powiem szczerze, czuję się co najmniej niekomfortowo, bo na tej słynnej już liście umieszczono mnie wbrew mojej wiedzy i woli - zaznacza.
Sędzia wyjaśnia, że gdy otrzymał zaproszenie na konferencję w KRS - której ciągiem dalszym była wizyta w Belwederze - po prostu odłożył wspomnianą korespondencję "na półkę" - Nikt ode mnie nie wymagał potwierdzenia obecności, więc od razu stwierdziłem, że z zaproszenia nie skorzystam, i tyle. Więcej o tym nie myślałem - mówi. - Tyle, że wczoraj, zaraz po powrocie z urlopu dowiedziałem się, że rzekomo byłem na spotkaniu u prezydenta, na którym być nie mogłem. I poczułem się nieco dziwnie.