Wiceprezydent Gdyni przyznała, że zarządzanie miastem wygląda zupełnie inaczej niż do tej pory. - Wcześniej planowaliśmy kilka lat do przodu. Koronawirus kompletnie wywrócił nasz świat do góry nogami. To, co niedawno było cnotą, zdolność patrzenia długofalowego, trzeba było przekształcić w zdolność do planowania krótkoterminowego oraz szybkiej i elastycznej zmiany planów. Nie zmienia to faktu, że cele długofalowe stoją przed nami. Jednak częściej będziemy reagować i korygować nasze pomysły – mówiła Gruszecka-Spychała.
Zdradziła, że prace nad budżetem jeszcze się nie rozpoczęły. - Chcemy zebrać szczegółowe dane po sezonie letnim. Musimy mierzyć się z brakami finansowymi i ogromną niepewnością. Nie ma mądrego, który umiałby odpowiedzieć na pytania, które dziś sobie zadajemy – oceniła gość.
Ryzyk jest dużo. - Podstawowe to niekontrolowany rozwój pandemii. Wtedy całość życia miasta rozsypie się jak domek z kart - zaznaczyła Gruszecka-Spychała.
- Jednym z największych wyzwań jest kwestia organizacji edukacji. Poważnym wyzwaniem jest organizacja transportu publicznego. Koronawirus zdemolował nam wiele lat pracy i zachęcania do transportu miejskiego. Ogromnym wyzwaniem jest ekonomia. To jak dużo zarobią gdynianie i ile pieniędzy z ich PIT-u trafi do kasy miasta jest zasadnicze. Staramy się mocno wpływać na to, żeby ograniczać negatywne skutki epidemii – tłumaczyła wiceprezydent.