Idea tworzenia inteligentnych miast (tzw. Smart Cities) staje się w Polsce coraz popularniejsza. Jak tłumaczyli uczestnicy panelu „Internet rzeczy (IoT) – jak technologia zmienia oblicze miast", nastały czasy, gdy analityka dużych zbiorów danych (Big Data) i udostępnianie części tych zasobów do wykorzystania przez firmy (tzw. Open Data), a także IoT otwierają przed aglomeracjami nowe możliwości. – To nowa rewolucja przemysłowa, która może odmienić życie mieszkańców – twierdzi Paweł Szefernaker, sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

Poszczególne samorządy w UE dość swobodnie i według własnego uznania tworzą strategie budowy Smart Cities. Rozwiązania tego typu wdrażane są bez koordynacji, co – według Ansgara Baumsa, dyrektora w koncernie HP – jest błędem. – Dziś w Unii nie ma spójnej polityki dotyczącej tworzenia inteligentnych miast. Trzeba zainicjować taką polityczną debatę – podkreśla.

Nie zgadza się z nim Tobias Szarewicz, dyrektor w Niemieckim Związku Start-upów. Uważa on, że internetowe rewolucje to efekt oddolnych inicjatyw. – Tworzenie rządowych strategii i odgórne kierowanie takimi technologicznymi przemianami nie przyniesie efektów – uważa.

Podobnie twierdzi Marek Kapturkiewicz, partner w funduszu Innovation Nest. – Czas wejść na bardziej zaawansowany poziom budowy inteligentnych miast. Na początku samorządy zainteresowane ideą Smart City kupowały gotowe rozwiązania technologiczne. Dziś jesteśmy na etapie Smart City 2.0, gdy samorządy potrafią już same zidentyfikować problemy i świadomie dobrać ich rozwiązania. Celem jest jednak Smart City 3.0, w którego tworzeniu partycypuje lokalna społeczność, a zamiast kupowania gotowych rozwiązań tworzy się je na bazie zbieranych i analizowanych przez miasta danych oraz udostępniania ich przedsiębiorcom – dodaje.