Inwestycjom samorządów grozi paraliż. Firmy nie stają do przetargów lub ich oferty są za drogie.

Z powodu rosnących cen usług los wielu samorządowych projektów jest zagrożony. W najgorszej sytuacji są małe gminy o niewielkich budżetach.

Aktualizacja: 22.02.2018 08:19 Publikacja: 21.02.2018 20:00

Inwestycjom samorządów grozi paraliż. Firmy nie stają do przetargów lub ich oferty są za drogie.

Foto: Adobe Stock

Najgorzej jest w mniejszych ośrodkach. Pomimo unijnego dofinansowania wielu gmin nie stać na to, aby dopłacić różnicę pomiędzy otrzymanym dofinansowaniem a ceną, której życzą sobie wykonawcy.

– Małe gminy mogą nie poradzić sobie z realizacją projektów, bo niektóre z nich nie są już w stanie bardziej się zadłużać. To paradoks przy obecnym wysypie środków UE – mówi Krzysztof Iwaniuk, wójt gminy Terespol i wiceprzewodniczący zarządu Związku Gmin Wiejskich RP.

Rynek wykonawcy

Sytuację mniejszych ośrodków komplikuje fakt, że im mniejsze projekty, tym niższe zainteresowanie budowlańców. – Do przetargu na przebudowę chodnika wraz z odwodnieniem w Kościernicy nikt się nie zgłosił. Podobnie było ze zleceniem, wartym 150 tys. zł, zaplanowanym w centrum Pyrzyc. W obu przypadkach nie pojawiła się żadna firma – informuje Anna Radziwonowicz z Zachodniopomorskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich w Koszalinie.

Z podobnymi sytuacjami wiele samorządów zmaga się na co dzień. – Rozmawiam z kolegami z innych miast, wszyscy mają ten sam problem – mówi Janusz Gromek, prezydent Kołobrzegu.

Doszło do sytuacji, w której wykonawcy zaczynają przebierać w przetargach, w których startują. – Ze względu na wyższe koszty realizacji inwestycji, wzrost płac oraz cen materiałów starają się omijać skomplikowane inwestycje, w których mogą pojawić się dodatkowe, nieprzewidziane koszty – tłumaczy Grzegorz Gawlik z Biura Prasowego Urzędu Miasta Łodzi.

W ubiegłym roku z powodu wzrostu cen wykonawców Łódź musiała unieważnić przetarg na rozbudowę Aquaparku. Niebawem zostanie ogłoszony ponownie.

Szukanie kompromisu

Samorządy radzą sobie z lawinowym wzrostem cen usług budowlanych na różne sposoby. – Aktualizujemy kosztorysy. W niektórych przypadkach dokładamy brakującą kwotę. Jeśli jest to uzasadnione i mamy możliwości finansowe, ogłaszamy przetarg ponownie w tej samej lub zmienionej formie. Rozbijamy duże przetargi na części, umożliwiając tym samym składanie ofert mniejszym, lokalnym firmom, aby zwiększyć konkurencję – mówi Grzegorz Gawlik z Biura Urzędu Miasta Łodzi.

Tam, gdzie wchodzą w grę napięte terminy realizacji inwestycji, zwłaszcza związane z dofinansowaniem unijnym, samorządy nie mają wyboru. – Jeśli są oferenci, a ceny są bliskie wyceny inwestorskiej, zleceniodawcy szukają kompromisu – mówi Anna Radziwonowicz.

Zdaniem niektórych rozmówców obecna sytuacja to powrót do normalności po latach rywalizacji przetargowej pomiędzy firmami i zaniżania cen.

– W ostatnich latach firmy budownictwa drogowego oferowały ceny, które stanowiły od 60 do 70 proc. wartości kosztorysów inwestorskich – mówi Radziwonowicz. Jej zdaniem ceny usług wykonawczych w budownictwie drogowym zaczęły rosnąć dopiero w ubiegłym roku. Od tego momentu poszły w górę średnio o 50 proc., jednak w przypadku robót drogowych nadal mieszczą się w górnej granicy projektów.

Zbigniew Kubalski, dyrektor Związku Powiatów Polskich, przyznaje, że w wielu przypadkach w przeszłości kosztorysy były zaniżone. Dlatego nie będzie już można liczyć na oszczędności takie jak kiedyś, gdy wykonawcy realizowali kontrakty nieraz za sporo mniejsze kwoty, niż wynosiła przewidywana wartość inwestycji.

– Realizowane projekty będą teraz droższe, a dochody jednostek samorządu pozostają na tym samym poziomie, co pociągnie za sobą konieczność ograniczenia liczby lub zakresu inwestycji – zauważa Zbigniew Kubalski, zastępca dyrektora Związku Powiatów Polskich.

Zdaniem Mateusza Laska obecna sytuacja potrwa co najmniej do końca roku. – Trzeba liczyć się z opóźnieniem realizacji inwestycji i dodatkowym zadłużeniem samorządów – podkreśla ekspert firmy badawczej PMR.

Czy są szanse na zatrzymanie wzrostu kosztów inwestycji realizowanych przez samorządy? Podyskutuj z nami na: facebook.com/ dziennikrzeczpospolita

Opinie

Arkadiusz Tusiński, burmistrz Podkowy Leśnej

Już pod koniec ubiegłego roku wykonawcy zaczęli oferować w przetargach kwoty wyższe, niż zakładał kosztorys inwestorski. Później było jeszcze gorzej, ogłaszaliśmy przetarg i nie było żadnej oferty. Doszło do sytuacji, gdy zaczęliśmy sami poszukiwać wykonawców i zapraszać ich indywidualnie do przetargów. W kolejnych miesiącach oferty zaczęły się pojawiać, ale były jeszcze wyższe niż poprzednio. Szacuję, że od grudnia 2016 do końca 2017 r. ceny wzrosły średnio o 40 procent. Trudno się temu dziwić. Wykonawcy mają obecnie taką presję ze strony pracowników, że słyszałem nawet o przypadkach, gdy są szantażowani słowami w rodzaju: „dzisiaj nie przyjdziemy do pracy, jeśli nie dostaniemy więcej". To pokazuje słabość naszego rynku pracy.

Dariusz Wróbel, burmistrz Opola Lubelskiego

Wzrost cen oferowanych w przetargach jest obecny już od połowy ubiegłego roku, szczególnie widoczne jest to w budownictwie drogowym. Moim zdaniem najbardziej odbije się to przede wszystkim na małych gminach. Dużym ośrodkom będzie łatwiej rozłożyć inwestycje na etapy lub je przesunąć w czasie. Mniejsze nie będą w stanie zrealizować wielu projektów z powodu wygórowanych cen i w konsekwencji będą zmuszone z nich rezygnować. Obawiam się, że z powodu zbyt wysokich cen usług wykonawców zagrożone mogą być również niektóre unijne kontrakty, zwłaszcza w ramach Funduszu Spójności i programu „Infrastruktura i środowisko". Niestety, jeżeli sytuacja będzie się pogłębiać, jest to realne.

Dostaliśmy dużo, wydajemy mało

W 2017 roku, po okresie zastoju, w samorządach ruszyły inwestycje. Ożywienie ma związek z nadchodzącymi wyborami samorządowymi, ale jest to również efekt uruchomienia naborów w nowej perspektywie unijnej na lata 2014–2020.

Tymczasem jeszcze w 2016 r. inwestycyjne wydatki samorządów wyniosły tylko 24 mld zł i były niższe niż w latach 2014 i 2015.

Jednak – jak ocenia Najwyższa Izba Kontroli – tempo wydatkowania funduszy unijnych jest ciągle niezadowalające. Na lata 2014–2020 mamy do wydania ok. 80 mld unijnych euro. Najwięcej ze wszystkich krajów Wspólnoty.

Pieniądze te pozwolą sfinansować drogi, szkoły, transport publiczny, modernizację kolei i wiele innych inwestycji. Na razie nie ma zagrożenia, że nie zdążymy ich wykorzystać. Polska spośród 28 państw Unii Europejskiej zajmowała w połowie ubiegłego roku dziewiąte miejsce pod względem wydatkowania pieniędzy unijnych i 20. miejsce pod względem kontraktowania projektów – wynika z danych NIK.

Najgorzej jest w mniejszych ośrodkach. Pomimo unijnego dofinansowania wielu gmin nie stać na to, aby dopłacić różnicę pomiędzy otrzymanym dofinansowaniem a ceną, której życzą sobie wykonawcy.

– Małe gminy mogą nie poradzić sobie z realizacją projektów, bo niektóre z nich nie są już w stanie bardziej się zadłużać. To paradoks przy obecnym wysypie środków UE – mówi Krzysztof Iwaniuk, wójt gminy Terespol i wiceprzewodniczący zarządu Związku Gmin Wiejskich RP.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Gospodarka
Enrico Letta: Widać wyraźnie hamowanie Unii w porównaniu z USA
Gospodarka
Rozpoczęła się budowa największej bazy NATO w Europie
Gospodarka
Szef Banku Litwy odpowiada na inicjatywę Andrzeja Dudy
Gospodarka
Węgry nie dostaną pieniędzy? Europarlament przeciwko Komisji Europejskiej
Gospodarka
Była minister cyfryzacji Anna Streżyńska startuje w wyborach samorządowych