Środowisko czeka. Czeka na to, w jakim kształcie będą obowiązywać zmiany w Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Na to, jaki kształt ostateczny przyjmie skarga nadzwyczajna. To bardzo ważne. Bo nie oszukujmy się, każdy ma prawo się pomylić, sędzia też. Jeśli dojdzie do wzruszeniu wyroków sprzed kilku lat, to sędziowie chcą wiedzieć, jakie będą tego konsekwencje, czy dyscyplinarne. Tego nie wie nikt.
A co pan myśli o tym, że sędziów-członków nowej KRS będą wybierać politycy?
Przede wszystkim widzę zagrożenie dla kształtu KRS, tego, kto się tam zgłosi, kto będzie kandydował i kto zostanie wybrany. Mamy świeżą uchwałę warszawskich sędziów, w której nawołuje się do niekandydowania do KRS. Dużo się więc dzieje. Nigdy nie było tak, by o wyborze sędziów do KRS decydowali politycy. Jeśli mnie pani pyta, jak będzie, mówię: nie wiem. Mogę mówić za siebie. Ja kandydować nie będę.
A nowy Sąd Najwyższy, który wielu sędziów przeraża, w panu też budzi obawy?
Raczej ciekawość. Jestem naprawdę bardzo ciekaw, jak będzie wyglądał. Kim będą nowi sędziowie, jak będą funkcjonowały nowe izby SN. Tak więc towarzyszy mi bardzo dużo ciekawości i trochę niepokoju.
Zmiany kadrowe są już na ostatniej prostej. Myśli pan, że po nich przyjdzie czas na zmiany, które usprawnią orzekanie?