Ustawę uchwalono 18 września 2011 r., a obowiązywać zaczęła 28 marca 2012 r. Sam autor nie miał odwagi wdrożyć przeforsowanego pomysłu i w 2013 r. MS rozpoczęło na nowo prace nad kryteriami i sposobem dokonywania ocen. Miały przybrać postać... arkusza oraz arkusza planu rozwoju zawodowego sędziego. Znowu dopiero po kilku miesiącach ministrowi udało się wydać rozporządzenie wprowadzające proste wzory jednego i drugiego arkusza. Oceny okresowe sędziów w demokratycznym, nowoczesnym państwie 2013 r. miały wyglądać dokładnie tak jak „Arkusz przeglądu kadrowego urzędnika mianowanego" z 1988 r. Nic nowego nie udało się wymyślić. Wpisawszy w rubryce oceny postawy społeczno-politycznej i etyczno-moralnej zamiast „akceptuje zasady ustrojowe PRL", „akceptuje nadzór ministra sprawiedliwości", arkusz można by włożyć do akt osobowych dzisiejszego sędziego. A kto wie, może nawet nie trzeba by poprawiać tej rubryki?
Czy to przypadek z tym arkuszem rodem z PRL? Niestety nie. Mimo przemian z 1989 r., nowej konstytucji sądy nie stały się władzą niezależną i odrębną od innych władz. Postulaty Okrągłego Stołu stworzenia sądownictwa na nowo nie zostały spełnione, a każda z rządzących po 2000 r. opcji politycznych poddawała sądy i sędziów coraz bardziej nadzorowi i kontroli władzy wykonawczej. Po 1989 r. sędzia pozostał urzędnikiem w sądzie. Jego droga zawodowa to wciąż urzędnicza kariera. Dzisiejszy model ustroju sądów powszechnych oparty jest na założeniach rozporządzenia prezydenta RP z 1928 r. System tworzy z sędziów urzędników, których głównym zadaniem jest: opanowywanie wpływu, zmniejszanie zaległości, terminowe pisanie uzasadnień. Sprawozdania statystyczne zawierają coraz więcej rubryk, coraz więcej wskaźników. Wyłącznie nimi zajmują się prezesi, bo tylko tego wymaga minister sprawiedliwości.
Nie ma nigdzie rubryki: sprawiedliwość. Bo i jak to wpisać do rubryki? Dobry sędzia to ten, co dużo załatwia. A jak dużo załatwiać? Sprawę zwrócić, może komuś szybko przekazać, odrzucić pozew, wniosek, nie zwolnić od opłaty. System ocen premiuje takie właśnie postawy.
Czy można się oprzeć pokusie lżejszej pracy i lepiej ocenianej? Można, tylko ile osób będzie się opierać?
Zanim oceny weszły w życie, pisaliśmy, że taki sposób oceniania godzi w autorytet wymiaru sprawiedliwości i nie przyniesie żadnego z zapowiadanych efektów. Skutki okazały się jeszcze gorsze, kto wie, czy nie nieodwracalne. Na jednym ze szkoleń o nowoczesnym zarządzaniu sądami chyba w 2015 r. prowadząca mówiła, że oceny pracownicze są znakomitym narzędziem zarządzania, ale... to, co wprowadzono w sądach, jest sprzeczne z zasadami owego nowoczesnego zarządzania. Oceny okresowe sędziów zostały bowiem oparte na tzw. wewnętrznej konkurencji, która zawsze prowadzi do rozkładu organizacji, w której je wdrożono. I taki mamy efekt w sądach. Sędzia nie musi być dobry obiektywnie, wystarczy, że inni będą gorsi. Gorsi w czym? W liczbach. Na efekty długo nie trzeba było czekać. W sądach, choć są rzecz jasna wyjątki, sędziowie nie wspierają się, nie prowadzą dyskusji, nie ma narad nad rozwiązywaniem jakichś zagadnień prawnych. Każdy gra na siebie i zerka podejrzliwie, czy nie podrzuci mu się sprawy trudnej albo starej. Problemu nie rozwiąże losowy przydział spraw, ale to osobny temat. Najpierw władza wykonawcza wywołała wielki pożar, by teraz z dumą go gasić dziurawą konewką.
Fetysz, który stworzyli sami sędziowie-urzędnicy, to tzw. stabilność orzecznictwa. Każda zmiana wyroku czy jego uchylenie traktowana jest jako błąd sędziego. Takie kryterium wywołuje postawy konformistyczne. Zastosowanie wykładni literalnej, hołdowanie zasadzie, że sędzia jest tylko ustami ustawy, daje większe szanse na sukces. W takich warunkach zarządzania sądami obywatele nie doczekają się sprawiedliwych sądów.