Prymitywna metoda stosowana przez zorganizowane szajki święci triumfy. Mimo ostrzeżeń policji, akcji uświadamiających seniorów i ogłoszeń w kościołach skala oszustw na tzw. wnuczka alarmująco rośnie. W pierwszym półroczu tego roku doszło do ponad 1300 takich przestępstw. To prawie 70 proc. stanu z całego ubiegłego roku – wynika z danych Komendy Głównej Policji, które poznała „Rzeczpospolita".
– Nagłaśniamy takie przypadki i wciąż ostrzegamy. Ale sprawcy bezlitośnie wykorzystują zaufanie starszych ludzi przywiązanych do takich wartości jak chęć pomagania innym – mówi Anna Kędzierzawska z Komendy Stołecznej Policji.
Policyjne dane są wymowne. Jeszcze w 2012 r. takich oszustw było 1,1 tys., w ubiegłym już blisko 1,9 tys. Wszystko wskazuje na to, że w tym roku będzie ich jeszcze więcej, bo w pierwszej połowie tego roku było już 1,3 tys. takich przestępstw, czyli niemal dwukrotnie więcej niż w tym samym czasie ubiegłego (762).
Naciągacze upodobali sobie głównie duże miasta: zwłaszcza Warszawę, ale nie brakuje ich też w Katowicach, Poznaniu, Wrocławiu czy Opolu.
W samej stolicy w tym roku (do lipca) naciągnęli seniorów na blisko 10 mln zł. Rekordowy był maj, gdy okradli ich z ponad 1,8 mln zł.
Działają podstępnie. Dzwonią do wybranych losowo osób na telefony stacjonarne, podają się za krewnych w potrzebie i instruują, w jaki sposób mają przekazać im pieniądze. Są tak przekonujący, że starsi ludzie opróżniają domowe skarbonki lub przejęci rzekomymi kłopotami, w jakie wpadł wnuczek, wypłacają z kont nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych i przekazują je oszustom.
Do 81-letniej mieszkanki Wołomina (woj. mazowieckie) zadzwoniła kobieta podająca się za jej wnuczkę i poinformowała, że spowodowała wypadek i zabiła dwoje dzieci. Przejęta jej losem seniorka dała „adwokatowi" rzekomej wnuczki 44 tys. zł – większość wypłaciła z banku, resztę dołożyła z domowych oszczędności. Później zorientowała się, że ją oszukano.