Sześć lat temu u Łukasza M. zdiagnozowano schizofrenię paranoidalną. Najpierw biegli i sąd stwierdzili, że mężczyzna musi przebywać w zamknięciu. Z czasem jednak zmienili zdanie i pozwolili mu opuścić szpital. Biegli orzekli, że jeśli chory nie będzie się leczył, to może być niebezpieczny dla otoczenia. Dlatego musi przyjmować leki. Mężczyzna ich jednak nie brał. I nikt tego nie sprawdzał.

Niedługo po opuszczeniu szpitala psychiatrycznego mężczyzna zabił przechodnia, wbijając mu nóż w klatkę piersiową. Był to Robert Woszcz, który akurat wyszedł na spacer z psem. Rodzina zabitego mężczyzny ma ogromne pretensje do biegłych i do sądu. To dlatego, że Łukasz M. był wcześniej na obserwacji psychiatrycznej, bo groził śmiercią kilku osobom. – Pozostawiono go samemu sobie, a był niebezpieczny – mówi z rozżaleniem narzeczona zabitego.