Co wojsko może mieć wspólnego z gangami na cmentarzach

O przedmieściach i grasujących tam grupach przestępczych pisałam już niejednokrotnie. Tematu jednak nie da się wyczerpać. Jak z puszki Pandory wysypują się wciąż nowe sytuacje. Inspirują one do wciąż nowych wystąpień polityków.

Aktualizacja: 01.11.2017 13:50 Publikacja: 01.11.2017 08:00

Co wojsko może mieć wspólnego z gangami na cmentarzach

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński

Ostatnio 20 posłów z Umiarkowanej Partii Koalicyjnej zawnioskowało, by wprowadzić wojsko na obszary szczególnie narażone na działalność gangów. „Policja powinna ponosić odpowiedzialność za utrzymywanie porządku", mówił ich poseł Mikael Cederbratt. A policja nie jest w stanie. Jest bowiem w trakcie reorganizacji. Mamy problemy z rekrutowaniem nowych policjantów, a starzy i doświadczeni odchodzą – argumentował poseł. Z tego względu warto szukać wsparcia w wojsku i obronie. I UPK proponuje, by to wojskowi, którzy przeszli edukację w ONZ przejęli niektóre funkcje mundurowych. Mogliby być uzbrojeni. Wówczas policja zajęłaby się liderami gangów. W wielu bowiem enklawach nie obowiązuje szwedzkie prawo, tylko prawo przestępców, a ci stają się silniejsi – brzmiał wniosek. Na swoim blogu Cederbratt porównał grupy przestępcze do raka, któremu trzeba wypowiedzieć wojnę.

Pomysł współpracy policji i wojska nie wzbudził jednak entuzjazmu nawet w szeregach UPK. Radni opozycji ze Sztokholmu opowiedzieli się za zwiększeniem liczby ochroniarzy z rozszerzonymi kompetencjami. Dostrzegają też potrzebę zwiększenia sił policji i działań w obrębie społeczeństwa, by móc zintegrować z nim kryminalną młodzież.

Podobnego zdania są socjaldemokraci. Dla nich wojsko to nie jest szwedzki sposób na rozwiązywanie konfliktów. Ratunek widzieliby natomiast w pracach prewencyjnych i wspieraniu osób, które zaprzestały kontaktów z gangami. „Musimy przerwać ekspansję zorganizowanej przestępczości, zwalczyć rekrutowanie młodych chłopców i rozpowszechnianie broni i narkotyków" – tłumaczyła jedna z przedstawicielek socjaldemokratów w Sztokholmie.

Politycy debatują, a wezwań przybywa. Z ostatniego raportu policji wynika, że w 61 enklawach, które policja klasyfikuje jako obszary społecznie wyalienowane, działa ok. 5 tys. przestępców aktywnych w 200 siatkach kryminalnych. Z 61 enklaw 23 zdefiniowano jako szczególnie niezintegrowane. To o osiem więcej niż w raporcie sprzed dwóch lat.

Linda Staaf z Narodowej Jednostki Operacyjnej mówi, że w enklawach rządzą kryminaliści. W raporcie można przeczytać, że np. dorośli przestępcy wykorzystują dziewięcioletnie dzieci do przenoszenia broni i narkotyków. Inny raport donosi , że strzelaniny (w tym roku naliczono ich 163 tylko w trzech miastach Szwecji) zakończone śmiercią są od czterech do pięciu razy częstsze niż np. w Norwegii czy Niemczech. Szwecja znajduje się mniej więcej w takiej samej sytuacji jak południowe Włochy. Strzelają nastolatki, które też są ofiarami konfliktów między grupami przestępczymi.

Według raportu policji w peryferyjnych, etnicznych osiedlach siatki kryminalne zmuszają też właścicieli sklepów do kupowania sobie ochrony lub do sprzedania biznesu poniżej ceny rynkowej. Członkowie gangów zupełnie otwarcie potrafią wynosić rzeczy ze sklepu lub zamawiać jedzenie w lokalnych knajpach bez płacenia. Ponad jedna trzecia przedsiębiorców prowadzących biznes na obrzeżach miasta mówi, że zostało narażonych na przestępstwo w ciągu ostatnich lat.

Nie trzeba nadmieniać, że mieszkańcy enklaw nie ufają policji. Gdy ta się pojawia, mogą rzucić w nią kamieniami i podpalać samochody. Wielu bowiem z nich uważa, że policja przyjechała nie po to, by ich chronić, tylko by sprawować nadzór. Jeden z funkcjonariuszy opowiada, że w podsztokholmskiej dzielnicy Alby policja musi postawić na warcie osobę umundurowaną przy swojej zaparkowanej furgonetce, by ktoś nie przeciął w niej opon. Z kolei w Helsingborgu sprawca podłożył silny ładunek wybuchowy pod posterunek policji. Na szczęście obyło się bez ofiar, bo detonacja nastąpiła w nocy. Wydarzenie określono jako „szczególne" i zamach na demokrację.

Ostatnio media donosiły o nowym fenomenie. W Malmö na pogrzebach ofiar zabitych w porachunkach między gangami pojawili się osobnicy z bronią i w kuloodpornych kamizelkach. Teraz zatrudnieni przez cmentarną administrację będą szkoleni, jak radzić sobie w groźnych sytuacjach. Mają też trzymać się z daleka od żałobnych gości, gdy poczują się zagrożeni

Autorka jest dziennikarką, wieloletnią korespondentką „Rzeczpospolitej" w Szwecji

Ostatnio 20 posłów z Umiarkowanej Partii Koalicyjnej zawnioskowało, by wprowadzić wojsko na obszary szczególnie narażone na działalność gangów. „Policja powinna ponosić odpowiedzialność za utrzymywanie porządku", mówił ich poseł Mikael Cederbratt. A policja nie jest w stanie. Jest bowiem w trakcie reorganizacji. Mamy problemy z rekrutowaniem nowych policjantów, a starzy i doświadczeni odchodzą – argumentował poseł. Z tego względu warto szukać wsparcia w wojsku i obronie. I UPK proponuje, by to wojskowi, którzy przeszli edukację w ONZ przejęli niektóre funkcje mundurowych. Mogliby być uzbrojeni. Wówczas policja zajęłaby się liderami gangów. W wielu bowiem enklawach nie obowiązuje szwedzkie prawo, tylko prawo przestępców, a ci stają się silniejsi – brzmiał wniosek. Na swoim blogu Cederbratt porównał grupy przestępcze do raka, któremu trzeba wypowiedzieć wojnę.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji
Opinie Prawne
Jacek Czaja: Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy
Opinie Prawne
Jakubowski, Gadecki: Archeolodzy kontra poszukiwacze skarbów. Kolejne starcie
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Prawne
Marek Isański: TK bytem fasadowym. Władzę w sprawach podatkowych przejął NSA