Internet zalany hejtem jak Wisła po awarii Czajki - komentarz Marka Domagalskiego

Nie tylko warszawską oczyszczalnię trzeba szybko naprawić. Internet zalany hejtem też wygląda jak Wisła po awarii Czajki.

Aktualizacja: 01.10.2019 14:01 Publikacja: 01.10.2019 12:30

Internet zalany hejtem jak Wisła po awarii Czajki - komentarz Marka Domagalskiego

Foto: Adobe Stock

Nie łudzę się, że hejterska wolnoamerykanka z czasu kampanii wyborczej skończy się 13 października. Kampanie trwają właściwie na okrągło. Broń raz użyta bywa używana do wyczerpania, aż przestanie być skuteczna. Hejt, zwłaszcza ten masowy, jest przecież elementem politycznej czy ideologicznej walki. Wolnoamerykanka jest zaś tam, gdzie prawo szwankuje. A że szwankuje, świadczy choćby to, że w najostrzejszej i jednej z najważniejszych kampanii nie ma wyborczych procesów. Dlaczego? Bo sądy by nie nadążyły. Niezależnie od tego, który obóz będzie rządził po wyborach, to jeśli weźmie pod uwagę elementarną powagę w debacie publicznej, a bez tego nie da się rządzić dobrze i demokratycznie, musi znaleźć skuteczne narzędzie na przyhamowanie mowy nienawiści.

Nawet orędownicy najszerszej wolności w internecie muszą przyznać, że ma ona granice, a te muszą być stawiane tam, gdzie naruszane są prawa innych. O ile indywidualne przypadki pomówień, zniewag można ścigać dotychczasowymi narzędziami prawnymi, średnio niestety skutecznymi, o tyle wobec ujawnionej w tej kampanii masowej „produkcji" hejtu jesteśmy raczej bezradni.

Czytaj także:

Mowa nienawiści: hejt powinien zaostrzyć karę

Działalność prasy jest prawnie regulowana, zresztą, jak pisałem tydzień temu, odpowiedzialność dziennikarzy jest stanowczo zbyt rygorystyczna, ale nie ma skutecznego prawa na zmasowany hejt, swego rodzaju przemysł pogardy dla przeciwników politycznych, ideowych i szerokich rzesz obywateli.

Pierwsze, co należy zatem uczynić na drodze oczyszczania internetu, to przełamać anonimowość hejterów. Pamiętam przerażenie autora brzydkiego postu – profesora wyższej uczelni (sic!), gdy zaatakowany nim dziennikarz ustalił jego nazwisko.

Drugim krokiem powinny być sprawne i szybkie sądy w tych sprawach. Prawo wprawdzie może zapewnić tylko minimalny standard, ale to też dużo, poza tym podniesie cenę sięgania po tę brudną broń i z pewnością ją ograniczy. Wtedy będzie można mówić o zaprowadzeniu lepszych obyczajów w internetowej i publicznej przestrzeni.

Najpierw jednak tama dla ścieków.

Nie łudzę się, że hejterska wolnoamerykanka z czasu kampanii wyborczej skończy się 13 października. Kampanie trwają właściwie na okrągło. Broń raz użyta bywa używana do wyczerpania, aż przestanie być skuteczna. Hejt, zwłaszcza ten masowy, jest przecież elementem politycznej czy ideologicznej walki. Wolnoamerykanka jest zaś tam, gdzie prawo szwankuje. A że szwankuje, świadczy choćby to, że w najostrzejszej i jednej z najważniejszych kampanii nie ma wyborczych procesów. Dlaczego? Bo sądy by nie nadążyły. Niezależnie od tego, który obóz będzie rządził po wyborach, to jeśli weźmie pod uwagę elementarną powagę w debacie publicznej, a bez tego nie da się rządzić dobrze i demokratycznie, musi znaleźć skuteczne narzędzie na przyhamowanie mowy nienawiści.

Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?