Minęło 27 lat od domniemanego upadku komunizmu w Polsce i 25 lat od pierwszych wolnych wyborów. Wydawałoby się, że nie ulega wątpliwości zbrodnicza i antypolska natura systemu komunistycznego, czy to w jego stalinowskiej, czy też późniejszej, nieco uszminkowanej wersji. A tymczasem do dziś dnia jeden z głównych autorów komunizacji Polski Bolesław Bierut cieszy się poczesnym miejscem na najbardziej szacownym cmentarzu w Polsce. Jego grób jest monumentem, a młodzież, która napisała na nim szczerą prawdę, została zatrzymana przez policję, zaś sąd niepodległej Polski uważa postępowanie policji za zasadne.

Mało tego: odzywają się głosy i to osób poważnych, cieszących się autorytetem, które uważają działania policji i sądu za słuszne, potępiają za to czyn „malarzy". Argumentacja ich sprowadza się do tego, że skoro grób jest, to podlega ochronie prawnej i nikomu nie wolno go znieważać. Sprowadza się więc to do zapewnienia ochrony prawnej miejsca spoczynku Bieruta przed wszystkimi, których uwiera obecność jednego z głównych założycieli komunistycznej Polski w Alei Zasłużonych Powązek. Nadto pisze się, że zmarłym należy się spokój. Powiem, że tego rodzaju argumentacja mnie nie przekonuje. Bierut nie był szeregowym iksińskim, ani nawet zwyczajnym przestępcą. Był masowym zbrodniarzem, wiernym wykonawcą Stalina w dziele sowietyzacji Polski i bezpośrednio obciąża go krew dziesiątków tysięcy zamordowanych patriotów i los całego narodu polskiego zamienionego w niewolników Związku Sowieckiego. Bierut jest więc symbolem kata narodu polskiego i masowego mordercy i w takich kategoriach powinien być postrzegany jego grób. Czy inni masowi zbrodniarze cieszą się zasłużonymi miejscami spoczynku w honorowych miejscach? Gdzie są groby Hitlera, Mussoliniego, Pawelicia, Tito, czy też Pol Pota? Z pewnością nie w alejach zasłużonych ich krajów. Nawet w Związku Sowieckim ciało Stalina usunięto z Mauzoleum Lenina i pochowano pod murem Kremla. A Polacy ani w czasach PRL, ani za demokracji z niewiadomych przyczyn nie potrafili uporać się z honorami, którymi wciąż cieszy się polski stalinek.

Dlaczego? Zapomina się albo celowo przemilcza, że grób to nie tylko miejsce spoczynku, ale też miejsce oddawania czci zmarłemu i namacalny symbol szacunku, którym cieszył się za życia – a w wypadku szefa państwa także symbol słuszności idei, które reprezentował za życia. Z tej właśnie przyczyny wymyślono aleje zasłużonych, pogrzeby na koszt państwa i podobne formy upamiętnienia zasłużonych zmarłych. Jeżeli państwo polskie pozwala obecnie na oddawanie czci Bierutowi i czyni mu honory, zezwalając na jego spoczywanie w Alei Zasłużonych, to tym samym relatywizuje popełnione przez niego zbrodnie, albo wręcz gloryfikuje jego osobę w zbiorowej pamięci. Apologeci komunizmu oraz rzesze naiwnych, których nie brakuje i nie zabraknie, mają i będą mieć namacalny dowód słuszności swoich poglądów: „Skoro Bierut leży w Alei Zasłużonych, to stalinizm w Polsce nie był taki zły". Próżne przy tym nadzieje, że wiedza o zbrodniach komunistycznych jest tak szeroka, że zdominuje pamięć historyczną. Obawiałbym się raczej dysonansu oraz uczłowieczania zbrodniarza. Stanowisko państwa powinno być tu stanowcze. Z tych właśnie przyczyn niepodległa Polska w 1918 r. zniszczyła pomniki tyranów i oprawców, tych wszystkich Suworowów, Paskiewiczów i rozmaitych Wieszatieli. Dlatego zburzono monumentalny sobór prawosławny w Ogrodzie Saskim, a po 1989 r. zmieniano ulice, wcześniej pod wezwaniem Dzierżyńskiego czy Marchlewskiego.

Nawiązując zaś do samego zdarzenia, to owszem, dyskutować można o kwalifikacji prawnej czynu w ramach art. 262 kodeksu karnego. Jestem jednak przykro zaskoczony, że zarówno policja, sąd, jak i wielu komentatorów zapomina, że przestępstwem jest czyn społecznie szkodliwy. Trudno mi dopatrzyć się społecznej szkodliwości w napisaniu na monumencie tego, co powinno być oczywiste dla każdego Polaka: „W tym miejscu leży kat i zbrodniarz narodu polskiego, bezpośrednio odpowiedzialny za stalinizację Polski".

Autor jest warszawskim adwokatem