Gdy trenowałem, wydawało mi się, że to normalne. Z perspektywy czasu myślę jednak, że było ciężko. W liceum mieliśmy ponad trzydzieści godzin zajęć tygodniowo. Trenowałem osiem do dziesięciu razy w tygodniu. W trzeciej klasie liceum chciano mnie nieklasyfikować ze względu na nieobecności. Co ciekawe, wnioskodawcą był nauczyciel wychowania fizycznego, który poczuł się urażony, bo nie poinformowałem go, iż przygotowuje się do mistrzostw świata juniorów. Byłem wtedy w kadrze narodowej. Ostatecznie do nieklasyfikowania zabrakło dwóch godzin, a na mistrzostwach zajęliśmy czwarte miejsce w kategorii czwórki podwójnej.
Na studiach było już łatwiej, była większa dowolność, mniej pracy na uczelni, a więcej w domu. Pierwszy rok był trudny, bo przygotowywałem się do igrzysk w Barcelonie. Potem było już lepiej. Miałem nawet przez trzy lata stypendium naukowe. Aż do następnych igrzysk. Na przygotowania do olimpiady w Atlancie wziąłem dziekankę.
Miałem swoje sposoby na przyswajanie wiedzy. Gdy byliśmy na zimowym zgrupowaniu w Bułgarii, mieszkaliśmy na wysokości 2 tys. m. Ciśnienie było bardzo niskie. Cały czas chciało mi się spać. Uczyłem się więc na zewnątrz, na mrozie. Do prawa spadkowego uczyłem się z kolei na plaży w Portugalii. Przed olimpiadą w Atlancie, na zgrupowaniu, mieszkaliśmy w dwuosobowych pokojach. Rywalizowaliśmy o to, kto się dostanie do czwórki. Mój współlokator o dziesiątej kładł się spać i nie pozwalał mi zapalać światła, bo chciał być wypoczęty. Uczyłem się więc w toalecie.
Czy trudno było zrezygnować z kariery sportowej?
Nie. Nie zdobyłem żadnego medalu na olimpiadzie. Relacja nakładu pracy do efektów była niezadowalająca. Na obozach sportowych mieliśmy ok. 20 treningów w tygodniu, przy czym najmniejsza jednostka treningowa – przepłynięcie półtora kilometra na basenie pływackim – było traktowane jako rozruch, a nie trening. Pozostałe jednostki treningowe obejmowały przykładowo dwie godziny biegu na nartach lub siłownię, na której przerzucaliśmy do 60–70 ton.
Sam udział w olimpiadzie nie był już wspaniałą przygodą?