Wiosła zamieniłem na rower - radca prawny Piotr Bujnarowski o swojej pasji

Rozmowa | Piotr Bujnarowski, toruński radca prawny, wioślarz, dwukrotny olimpijczyk i akademicki mistrz świata

Publikacja: 13.08.2016 10:00

Piotr Bujnarowski, toruński radca prawny, wioślarz, dwukrotny olimpijczyk i akademicki mistrz świata

Piotr Bujnarowski, toruński radca prawny, wioślarz, dwukrotny olimpijczyk i akademicki mistrz świata

Foto: materiały prasowe

Rz: Dlaczego wioślarstwo stało się pana pasją?

Piotr Bujnarowski: Najpierw chciałem zwiększyć tężyznę fizyczną. Potem okazało się, że rywalizacja, możliwość zwyciężania bardzo wciągają. Przechodząc do kolejnych kategorii wiekowych, zdobywałem medale na mistrzostwach Polski. Zapał rósł więc z każdym rokiem. Szybko trafiłem do kadry narodowej. Wyjeżdżałem na zgrupowania i zawody, również za granicę. Na przełomie lat 80. i 90. mało kto wyjeżdżał na Zachód. Możliwość wyjazdów z reprezentacją kraju była dla mnie dodatkową zachętą do treningów.

Jak się zaczęła pana przygoda z wioślarstwem?

Akurat do mojej podstawówki przyszedł trener wioślarstwa. Prowadził nabór do sekcji w klubie sportowym. Zdecydowałem się, choć nie była to popularna dyscyplina. Chłopcy woleli kopać piłkę. Szybko jednak zacząłem odnosić sukcesy i połknąłem bakcyla. Moje treningi rozpoczęły się w listopadzie, a w kolejnym roku zajęliśmy trzecie miejsce na mistrzostwach Polski młodzików.

Jak godził pan naukę z karierą sportową?

Gdy trenowałem, wydawało mi się, że to normalne. Z perspektywy czasu myślę jednak, że było ciężko. W liceum mieliśmy ponad trzydzieści godzin zajęć tygodniowo. Trenowałem osiem do dziesięciu razy w tygodniu. W trzeciej klasie liceum chciano mnie nieklasyfikować ze względu na nieobecności. Co ciekawe, wnioskodawcą był nauczyciel wychowania fizycznego, który poczuł się urażony, bo nie poinformowałem go, iż przygotowuje się do mistrzostw świata juniorów. Byłem wtedy w kadrze narodowej. Ostatecznie do nieklasyfikowania zabrakło dwóch godzin, a na mistrzostwach zajęliśmy czwarte miejsce w kategorii czwórki podwójnej.

Na studiach było już łatwiej, była większa dowolność, mniej pracy na uczelni, a więcej w domu. Pierwszy rok był trudny, bo przygotowywałem się do igrzysk w Barcelonie. Potem było już lepiej. Miałem nawet przez trzy lata stypendium naukowe. Aż do następnych igrzysk. Na przygotowania do olimpiady w Atlancie wziąłem dziekankę.

Miałem swoje sposoby na przyswajanie wiedzy. Gdy byliśmy na zimowym zgrupowaniu w Bułgarii, mieszkaliśmy na wysokości 2 tys. m. Ciśnienie było bardzo niskie. Cały czas chciało mi się spać. Uczyłem się więc na zewnątrz, na mrozie. Do prawa spadkowego uczyłem się z kolei na plaży w Portugalii. Przed olimpiadą w Atlancie, na zgrupowaniu, mieszkaliśmy w dwuosobowych pokojach. Rywalizowaliśmy o to, kto się dostanie do czwórki. Mój współlokator o dziesiątej kładł się spać i nie pozwalał mi zapalać światła, bo chciał być wypoczęty. Uczyłem się więc w toalecie.

Czy trudno było zrezygnować z kariery sportowej?

Nie. Nie zdobyłem żadnego medalu na olimpiadzie. Relacja nakładu pracy do efektów była niezadowalająca. Na obozach sportowych mieliśmy ok. 20 treningów w tygodniu, przy czym najmniejsza jednostka treningowa – przepłynięcie półtora kilometra na basenie pływackim – było traktowane jako rozruch, a nie trening. Pozostałe jednostki treningowe obejmowały przykładowo dwie godziny biegu na nartach lub siłownię, na której przerzucaliśmy do 60–70 ton.

Sam udział w olimpiadzie nie był już wspaniałą przygodą?

Za pierwszym razem był. Byłem wówczas najmłodszym polskim wioślarzem na igrzyskach w historii. Za drugim razem udział w olimpiadzie nie był już sukcesem. Sukcesem byłoby zdobycie medalu. Bez żalu zrezygnowałem więc z wioślarstwa i rozpocząłem aplikację radcowską.

Czy w pracy wykorzystuje pan doświadczenie zdobyte w trakcie zawodowego uprawiania sportu?

Trudno wykorzystywać doświadczenie wioślarskie w pracy radcy prawnego. Przez Wisłę przejeżdżam codziennie do pracy mostem, nie płynę.

A specjalizacja w prawie sportu?

Samo wiosłowanie niestety nie uczy żadnych umiejętności prawniczych. Ponadto teraz mam do czynienia raczej z grami zespołowymi, np. koszykówką.

Uprawia pan jeszcze wioślarstwo?

Nie. Przez pewien czas uprawiałem je w kategorii oldboyów. Teraz przerzuciłem się na rower. Zdarza mi się przejechać sto kilometrów jednego dnia. Wciąż ruszam się kilka razy w tygodniu.

Nasza kadra wioślarska zdobędzie medale na igrzyskach w Rio?

Dużo wskazuje, że to będą najlepsze igrzyska dla polskiego wioślarstwa. Myślę, ze wrócimy z trzema medalami.

—rozmawiała Katarzyna Wójcik

Rz: Dlaczego wioślarstwo stało się pana pasją?

Piotr Bujnarowski: Najpierw chciałem zwiększyć tężyznę fizyczną. Potem okazało się, że rywalizacja, możliwość zwyciężania bardzo wciągają. Przechodząc do kolejnych kategorii wiekowych, zdobywałem medale na mistrzostwach Polski. Zapał rósł więc z każdym rokiem. Szybko trafiłem do kadry narodowej. Wyjeżdżałem na zgrupowania i zawody, również za granicę. Na przełomie lat 80. i 90. mało kto wyjeżdżał na Zachód. Możliwość wyjazdów z reprezentacją kraju była dla mnie dodatkową zachętą do treningów.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?