Dynamika wydarzeń nieuchronnie prowadzi do zadawania pytań o fundamenty instytucji ustrojowych. Raz po raz pojawią się przy tym odwołania do amerykańskiego modelu konstytucyjnego. Nic dziwnego, Stany Zjednoczone to kolebka nowoczesnego konstytucjonalizmu, któremu również Polska bardzo dużo zawdzięcza.
Oczywiście nie można powiedzieć, że polska konstytucja jest wprost wzorowana na amerykańskiej. Polacy przejęli jednak od Amerykanów szkielet swojego ustroju. I teraz warto wrócić do tej refleksji, żeby wiedzieć, że każda demokracja wymaga od czasu do czasu uporządkowania.
Do poprawki
Często mówi się, że amerykańska konstytucja miała wprowadzić ustrój republikański, a nie demokratyczny. Nie oznacza to, że Ojcowie Założyciele byli antydemokratyczni. Przeciwnie, James Madison wprost wskazywał, że jest przeciwnikiem tylko „czystej" demokracji, czyli nieograniczonych rządów większości.
Konstytucja USA faktycznie narodziła się z konieczności przeciwstawienia się nadużywaniu rządów większości. Źródłem „nieokiełznanego" demokratycznego żywiołu były prawodawcze zgromadzenia stanowe (kongres federalny, jaki znamy z waszyngtońskiego Kapitolu, jeszcze wtedy nie istniał). To właśnie w zgromadzeniach uchwalano np. ustawy uchylające wyroki sądowe w indywidualnych sprawach, wtedy gdy były niekorzystne dla tego, kto umiał sobie zjednać posłów (a przegrał proces w sądzie), czy próbowano zmniejszyć tolerancję religijną (to przypadek Wirginii, rodzinnego stanu Thomasa Jeffersona i Jerzego Waszyngtona).
W takich warunkach pojawiła się potrzeba nałożenia jakichś ograniczeń na rządy większości. Szybko okazało się, że prawo do demokratycznego podejmowania decyzji zaczęło pożerać wolność, o porządku i ładzie nie wspominając.