Rzecz nie w tym, żeby zaprzeczać i zapominać o popełnionych przez nich zbrodniach. Zbrodnia już na zawsze pozostanie zbrodnią, człowiek, który ją popełnił, może po latach spędzonych na wpatrywaniu się w okna „w szkocką kratkę" diametralnie zmienić swoje nastawienie do życia. Nie oderwie się od popełnionych czynów, bo już na zawsze pozostanie ich sprawcą, ale pozostając w zamknięciu, miał szansę zamknąć jakiś okres swojego życia. I mógł tę szansę wykorzystać. Nikomu już nie zagraża – to ważne, bo jak długo zagraża, mamy wystarczający powód, by izolować go od społeczeństwa. Stwierdzenie, że nie stanowi dla nikogo zagrożenia, należy do systemu penitencjarnego, uwierzenie, że może uczestniczyć w życiu społeczności, jest zadaniem, a zarazem wyzwaniem dla tych, do których wraca. Mowa o wyzwaniu, bo niełatwo czasem nawet bliskim uwierzyć, że to ten sam człowiek. Ten sam, a jednak nie taki sam. Człowiek może się zmienić. Niezależnie od postrzeganego wokół nas zła, nie wolno nam przestać w to wierzyć. Jednym z istotnych wyzwań chrześcijańskiego personalizmu jest to, by nigdy nie przekreślać człowieka... Jeśli temu nie sprostamy, poniesiemy porażkę jako społeczeństwo, bo wiara w to, że człowiek może się zmienić, dotyczy także tych, którzy nie są pensjonariuszami zakładów penitencjarnych. Wszyscy jesteśmy czemuś winni, każdy z nas liczy na to, że bliscy i dalsi uwierzą nam, że żałujemy i zmienimy swoje nastawienie i postępowanie. W czym zatem tkwi dramat dożywocia bez jakiejkolwiek możliwości warunkowego zwolnienia?
Pamięć zostanie
Papież Franciszek mówi, że to ukryta kara śmierci (przemówienie z 23 października 2014 r. do AIDP). Odebranie możliwości zwolnienia to odebranie nadziei, „pogrzebanie w karze". Kara dla kary traci sens! Nawet ten, któremu oburzony tłum szczerze i zasłużenie życzył, by „sczezł w więzieniu", ma prawo do nadziei. Urodził się wolny, droga, która zawiodła go za kraty, mogła być długa – droga do wyjścia wcale nie krótsza, ale realna. Jeśli ją zamkniemy, wcale nie ułatwimy mu wewnętrznego powrotu do prawości.
Nie można wykluczyć wypadków, w których osadzony nie powinien wyjść na wolność, bo istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że znowu skrzywdzi – społeczeństwo ma prawo się bronić. Sprawiedliwości powinno stać się zadość. Kiedy jednak po latach za kratami stanie przed nami człowiek z balastem win i bolesną pamięcią o własnej nieprawości, deklarując, że to już tylko pamięć, i kiedy mamy wystarczające powody, by dać temu wiarę, czy wykluczenie zwolnienia może być słuszne?
Czy to jeszcze sprawiedliwość? Czy może porażka systemu sprawiedliwości? Bo zwolnienie takich ludzi nie jest kresem ich kary. Paradoksalnie – właśnie ci, których stać było na zmianę własnego życia, którzy dogłębnie zrozumieli swoją winę, będą ją nieść do końca życia.
Prof. Barbara Chyrowicz jest siostrą zakonną (werbistką), kierownikiem Katedry Etyki Szczegółowej KUL