To już przesądzone: będą zmiany w dyscyplinarkach sędziowskich. Zbigniew Ziobro potwierdza, że trwają intensywne prace nad zmianami w sądownictwie dyscyplinarnym, które często działa w ramach źle pojętej solidarności zawodowej z czarnymi owcami ze środowiska. Minister jest przygotowany na krytykę środowiska. Podczas spotkania z dziennikarzami mówił wprost, że na wieść o zmianach pojawią się przedstawiciele korporacji, którzy będą rwać szaty i mówić, że to naruszenie niezawisłości. Ziobro ma gotową odpowiedź na te zarzuty.

Proszę spytać ich wówczas o konsekwencje, jakie ponieśli prokuratorzy ze sprawy Amber Gold albo „sędziego na telefon" – radzi obywatelom za pośrednictwem mediów. Co na to środowisko sędziowskie? To zmian nie chce i uważa je za niepotrzebne. Sprzeciw odbywa się pod hasłem wpływania na sędziów, straszenia dyscyplinarkami itd. Obie strony mają racje. Sędziowie nie chcą zmian, bo obawiają się tego, co może ich spotkać. Ziobro uważa, że sądy dyscyplinarne są zbyt łagodne dla „swoich" i trudno nie przyznać mu racji. Nawet jeśli takich „nietrafionych" wyroków było niewiele, to jednak się zdarzyły, a wieść o tym poszła w świat. Od lat lista czynów popełnianych przez sędziów konsekwentnie się wydłuża. Nie chodzi już tylko o opieszałe pisanie uzasadnień z powodu braku czasu. Sędziom zdarza się przekraczać prędkość, prowadzić auto po pijanemu, nadużywać stanowiska, brać łapówki, zarabiać na udzielaniu pożyczek, unikać pracy na podstawie lewych zwolnień itd. Ot, cały przekrój niegodziwych i niezgodnych z prawem zachowań. Może gdyby sami sędziowie potrafili zrobić z tym porządek i winnych surowo i sprawiedliwie karać, minister Ziobro by się do tego nie zabierał. A tak zapowiada, że zmieni zasady odpowiedzialności dyscyplinarnej i zaostrzy kary, i zapewne to zrobi, bez względu na to, czy to się środowisku podoba czy nie. Pozbycie się czarnych owiec powinno leżeć w interesie tysięcy uczciwych, pracowitych sędziów, którzy cierpią przez jednostki, które nie powinny zasiadać za sędziowskim stołem.