Wkrótce, 28 kwietnia, przypada zapomniana w historii polskiego wymiaru sprawiedliwości rocznica. Osiemdziesiąt lat temu w gmachu krakowskiego sądu okręgowego odbyła się ostatnia rozprawa przed polskim sądem przysięgłych. Ta instytucja, charakterystyczna głównie dla anglosaskiego systemu prawnego, obecna była począwszy od XIX wieku także w Europie kontynentalnej. Sądy przysięgłych działały prawie we wszystkich krajach europejskich i, w ślad za de Tocqueville'em, uznawane były za zdobycz cywilizacyjną taką samą jak istnienie parlamentu, wolność osobista, jawność rozpraw sądowych i równość wobec prawa.
Instytucja z tradycjami
Sądy przysięgłych nie są instytucją wyłącznie historyczną. Funkcjonują nie tylko w krajach common law, ale także w Austrii, Belgii, niektórych kantonach Szwajcarii. W 2007 r. przywrócone zostały na całym terytorium Rosji. W Polsce teoretycznie powinny działać na podstawie przepisów kodeksu postępowania karnego od 1929 r., ale nigdy nie doprowadzono do ich przywrócenia na terytorium całego państwa. Przysięgli orzekali tylko na terenie byłego zaboru austriackiego i tylko w najpoważniejszych sprawach karnych i politycznych, chociaż przed pierwszą wojną światową także w Prusach i Rosji (z wyjątkiem ziem królestwa kongresowego). Sądy przysięgłych były umocowane w konstytucji marcowej z 1921 r., ale nie cieszyły się nigdy uznaniem rządzących. Przez dwadzieścia lat istnienia II Rzeczypospolitej stopniowo ograniczano ich kompetencje, aż do likwidacji przeprowadzonej w latach 1937–38.
Decyzja zapadła wcześniej
Warto przypomnieć, w jakich warunkach zostały zniesione. Pokutuje bowiem pogląd, że zlikwidowane zostały na skutek wyroku zapadłego przed krakowskim sądem przysięgłych, który uniewinnił endeckiego działacza Adama Doboszyńskiego od zarzutów związanych z tzw. wyprawą myślenicką w czerwcu 1936 r. Teoria ta, choć bardzo popularna, jest nieprawdziwa, czego dowiódł już ponad 25 lat temu Piotr Stachańczyk. Doboszyński został bowiem uniewinniony 26 czerwca 1937 r., a pierwsze informacje o rządowych planach zniesienia sądów przysięgłych pojawiły się już w październiku 1936 r. Wedle zamysłu rządu ich zniesienie miało być tylko elementem szerszej zmiany procedury karnej i ustroju sądownictwa, ujętych w rządowym projekcie ustawy ze stycznia 1937 r. Sama ustawa znosząca sądy przysięgłych została uchwalona przez Sejm 11 marca 1937 r., a zatem kilka miesięcy przed tym, jak krakowski sąd przysięgłych jednomyślnie Doboszyńskiego uniewinnił.
Tak naprawdę decyzja o likwidacji sądów przysięgłych zapadła dużo wcześniej. Aleksander Mogilnicki, wtedy już pozbawiony stanowiska pierwszego prezesa Sądu Najwyższego, pisał: „Z chwilą wprowadzenia w życie nowej konstytucji [tj. kwietniowej – J.M.] stało się rzeczą oczywistą, że dni sądów przysięgłych w Polsce są policzone" (A. Mogilnicki, Projekt ustawy o zmianach w ustroju sądów powszechnych i postępowaniu karnym, GSW 1937/7–8, s. 98.). Stanowisko Mogilnickiego było zresztą symptomatyczne: w czasach carskich, kiedy sądy przysięgłych nie mogły działać na terenie Królestwa Kongresowego, był ich gorącym zwolennikiem. Zmienił zdanie wraz z odzyskaniem niepodległości i objęciem funkcji w Sądzie Najwyższym. Kiedy jednak przez sanację został pozbawiony urzędu pierwszego prezesa i na powrót zaczął widzieć sens ławy przysięgłych.
O zniesieniu zdecydowała geografia
Linia podziału między zwolennikami a przeciwnikami sądów przysięgłych nie przebiegała według klucza politycznego (wszak w Sejmie i Senacie nie było wówczas opozycji w klasycznym rozumieniu tego słowa; konstrukcja ordynacji wyborczej spowodowała, że w Sejmie znaleźli się przedstawiciele BBWR albo mniejszości narodowych), etnicznego, narodowościowego czy społecznego.Kryterium było czysto geograficzne. O zniesieniu sądów przysięgłych zdecydowali głównie przedstawiciele regionów, w których nie funkcjonowały.Najpopularniejszy dziennik międzywojenny – „Ilustrowany Kurier Codzienny" donosił w artykule pod wiele mówiącym tytułem „Czarny dzień Małopolski w Sejmie", że podczas głosowania w Sejmie nad zniesieniem sądów przysięgłych „solidarność posłów małopolskich była wprost imponująca. Ludzie przekonań konserwatywnych i radykalnych, reprezentacji wsi i miast, Polacy i Ukraińcy, chrześcijanie i żydzi – zgodnie przemawiali i głosowali za utrzymaniem sądów przysięgłych".