Stanisław Sołtysiński: Spór o kredyty frankowiczów - polemika z prof. Łętowską

Nie przypuszczałem, że w istotnym sporze prawnym znajdę się kiedykolwiek po przeciwnej stronie niż prof. E. Łętowska, która broni frankowiczów w sporze z prof. L. Balcerowiczem.

Aktualizacja: 26.04.2021 20:36 Publikacja: 26.04.2021 00:01

Stanisław Sołtysiński: Spór o kredyty frankowiczów - polemika z prof. Łętowską

Foto: Adobe Stock

Jak wiadomo konsumenci, którzy nabyli mieszkania zaciągnąwszy kredyty bankowe w walucie szwajcarskiej lub denominowane w tej walucie oczekują obecnie na orzeczenie Sądu Najwyższego (SN) wyjaśniające skutki umów kredytowych zawierających klauzule abuzywne. Wykładnia SN ma udzielić odpowiedzi na sześć problemów, wśród których znalazło się pytanie o konsekwencje dla stron uznania wadliwej umowy za nieważną lub całkowicie bezskuteczną, a zwłaszcza czy w ostatniej sytuacji kredytobiorca ma obowiązek zwrócić bankom korzyści z tytułu wieloletniego korzystania z udzielonego mu kredytu na zakup mieszkania, czy też bank ponosi pełne ryzyko wadliwości umowy.

Dwa stanowiska

Do zajęcia stanowiska skłoniły mnie artykuły prof. E. Łętowskiej pt. „Krajobraz po czy przed bitwą?” (Rzeczpospolita z 24.03.2021 r.) oraz prof. L. Balcerowicza pt. „Sprawiedliwość i państwo prawa” (Rzeczpospolita z 2.04.2021 r.). Autorka tłumaczy, że została sprowokowana przez wcześniejszy artykuł Balcerowicza pt. „Destrukcyjne odszkodowania dla frankowiczów” (Rzeczpospolita z 18.03.2021 r. ). Tłumaczy, że nie tyle chodzi jej o problem „co zrobić z kredytami frankowymi, ile co do metody i tła dyskusji (…)”. Zapoznawszy się z wypowiedziami polemistów dochodzę do wniosku, że stanowisko Balcerowicza zawiera konkretne uzasadnienie ekonomiczne i prawne, z którymi można w niektórych  przypadkach polemizować.

Żałuję natomiast, że Łętowska całkowicie pominęła niemal wszystkie argumenty Autora, które z pewnością zasługiwały przynajmniej na rzeczową polemikę. Autorka nie tylko nie poświęciła nawet jednego zdania komentarza potencjalnym rozmiarom obciążeń banków, które nie tylko według Balcerowicza, lecz także w świetle innych źródeł, mogą wynieść od kilkudziesięciu do ponad 200 mld zł. Łętowska pominęła także całkowitym milczeniem konkretne argumenty prawne: Jak uzasadnić jej wykładnię art. 385

1

KC, która zawiera więcej niż jedną przesłankę zastosowania powoływaną w jej wypowiedziach (obecność klauzuli abuzywnej).

Szkoda również, że Łętowska nie uzasadniła tezy, że wyrok TSUE z 2019 r. oznacza przełom na korzyść frankowiczów mimo wątpliwości podniesionych przez Balcerowicza i powołania przez niego kilku znanych autorów, których poglądy są nieco odmienne niż jego polemistki. Jestem zaskoczony, że Autorka chyba nie doceniła znajomości prawa przez Balcerowicza, w tym także Konstytucji lub przeceniła swoją wykładnię unormowań ochrony konsumenta, podporządkowanych dyrektywie „konsument ma zawsze rację”.

Udzielenie przywileju odbywa się zawsze czyimś kosztem lub może powodować niesprawiedliwe traktowanie wielu podmiotów. Poniekąd rozumiem dlaczego Łętowska nawet nie próbowała wyjaśnić dlaczego frankowicze powinni być potraktowani zdecydowanie korzystniej niż konsumenci-złotówkowicze, którzy nie ulegli pokusie niższych kosztów kredytów frankowych i płacili od kilkudziesięciu do kilkuset złotych więcej miesięcznie. Dlaczego złotówkowicze, którzy nie przyczynili się do zagrożenia systemu bankowego mieliby ponosić część takiego zadłużenia.

Pytanie Balcerowicza „jakie moralne uzasadnienie miałoby generalne zdejmowanie z frankowiczów finansowych skutków ryzyka jakie podjęli poprzez przerzucanie go a innych” pozostało bez przekonującej odpowiedzi. Łętowska próbuje uzasadnić obciążenie banków pełnym ryzykiem i kosztem zawarcia przez nich umów z frankowiczami powołując następujące argumenty:

(I) Banki łamały prawo przy zawieraniu umów z konsumentami (frankowiczami), których wprowadzono w błąd ukrywając umyślnie i „przemyślnie” rzeczywiste ryzyko transakcji.

(II) Balcerowicz myli się sądząc, że kluczowe terminy prawa konsumenckiego (np. słabsza strona, klauzula abuzywna, itp.) są nieostre.

(III) Sankcje grożące bankom w wyniku życzliwej dla frankowiczów wykładni sądowej nie stanowią odszkodowania „tylko przekształcenie treści zobowiązania kredytowego”.

(IV) Łętowska ma oczywiście rację, że kredyty były nabywane przez frankowiczów głównie w celach mieszkaniowych, a nie inwestycyjnych. Podobnie twierdził od dawna np. K. Pietraszkiewicz, Prezes Związku Banków Polskich („ZBP”). Według orzecznictwa sądów z ostatnich kilku lat mieszkaniowe kredyty walutowe obejmują ponad 90% umów. Pojęcie kredyty walutowe jest jednak szersze niż kredyty frankowiczów. Banki podzielają od dawna te dane. Tymczasem Autorka przekształca kwestię nie budzącą sporu w jedno z głównych uzasadnień surowej odpowiedzialności banków, oskarżając je, że eksploatują „kontrfaktyczny argument” jakoby mieszkania były „kupowane w celach komercyjno-inwestycyjnych”.


(V) Podzielam twierdzenie, że z fałszywych przesłanek płyną fałszywe wnioski. Dotyczy ono jednak każdego polemisty, łącznie z Łętowską. Przesłanki jej polemicznych twierdzeń są jednak wysoce wątpliwe. Ich słabość pogłębia wyciąganie stanowczych wniosków.

Żaden z pięciu powołanych wyżej zarzutów nie został wsparty jakimkolwiek uzasadnieniem (choćby odwołaniem do źródeł). Jak pogodzić pierwsze oskarżenie banków o ukrywanie przed frankowiczami ryzyka zmiany kursu franka przez kilkadziesiąt lat w świetle takich faktów jak wielokrotne ostrzeżenia nadzoru bankowego i ZBP w latach 2005-2008 przed ryzykiem wieloletnich kredytów walutowych, zwłaszcza we frankach. W piśmie Generalnego Inspektora Nadzoru Bankowego p. W. Kwaśniaka z dnia 21.11.2005 r., skierowanego do prezesów zarządów banków polskich, znalazło się głębokie zaniepokojenie z powodu rosnącego udziału kredytów walutowych na cele mieszkaniowe, co „grozi obniżeniem reputacji banków w oczach klientów w razie zmiany kursu i konieczności wprowadzenia stosownych zabezpieczeń”. Wiele banków opowiadało się za zakazem udzielania kredytów walutowych na cele mieszkaniowe dla osób fizycznych za wyjątkiem klientów posiadających stały dochód w walucie umowy kredytowej. Mimo, że wskazywano na możliwość obejścia takiego zakazu przez podmioty spółdzielcze niepodlegające nadzorowi bankowemu (np. SKOK-i) i banki zagraniczne działające w Polsce, to także one podkreślały ryzyko kredytów hipotecznych w walucie szwajcarskiej. M. Morawiecki, wówczas Prezes Banku Zachodniego WBK, podkreślał, że nadzór powinien bezwzględnie zabronić kredytu w frankach tak jak nie pozwala na kredyty w jenach czy brazylijskim peso (wypowiedź z 21.01.2009 r.). Podobne stanowisko reprezentował konsekwentnie S. Sikora Prezes Zarządu Citi-Handlowy. Pamiętam, że Rada Nadzorcza zaaprobowała stanowisko Zarządu, który drastycznie ograniczył hipoteczne kredyty we frankach z uwagi na ryzyko kursowe dla klientów banku. Ich poziom nie przekroczył 1% ogółu kredytów walutowych dla konsumentów.

 

Stanowcze weto wobec zakazu udzielania kredytów frankowiczom wyrazili natomiast politycy rządzącej wówczas PiS. Projektom zakazów rozważanym przez KNB, GINB i ZBP sprzeciwili się stanowczo w 2006 r. Premier K. Marcinkiewicz, Wicepremier Z. Gilowska, B. Szydło i Klub Parlamentarny PiS, który uznał obawy nadzoru bankowego w sprawie ryzyka spadku wartości złotego za nieuzasadnione w świetle danych makroekonomicznych. Gdy po kilku latach frankowicze znaleźli się w kłopotach politycy PiS żądali przewartościowania kredytów po kursie bieżącym, gdyż udzielanie im kredytów stanowiło działania spekulacyjne za które odpowiadają banki.

W środowisku bankowym panowała zgodność w sprawie konieczności szerokiego informowania klientów o ryzyku walutowym. Przedstawiciele GINB-u, ZBP oraz prezesi banków udzielali licznych wywiadów w tej materii, na łamach popularnych tygodników (np. Wprost), a także  prasy codziennej (np. Super Express). Od 2006 r. nadzór bankowy wymagał uzyskiwania przez banki  od kredytobiorców pisemnych oświadczeń, że klient dokonał wyboru oferty w walucie obcej lub indeksowanej do takiej waluty, mając pełną świadomość ryzyka. Od 2010 r. oświadczenie konsumenta miało potwierdzać, że bank zapoznał go najpierw z ofertą kredytu w walucie, w jakiej uzyskuje stały dochód lub kredytu w złotych, a dopiero następnie dokonał wyboru w walucie obcej. Nie można wykluczyć, że w konkretnej umowie kredytu bank pominął wszystkie przedstawione i inne wymogi przewidziane w aktualnej rekomendacji nadzoru . Kredytobiorca może oczywiście wytoczyć powództwo oparte na takich zarzutach. Prof. Łętowska stawia natomiast generalne oskarżenie, że banki „przemyślnie” ukrywały „rzeczywiste ryzyko” transakcji tylko w oparciu o własne opinie podważające reputację banków i oskarżając przy tym sądy polskie w oparciu o podobną „argumentację”, że tolerowały naruszenia uprawnień konsumentów. Szkoda, że Łętowska nie uprawdopodobniła chociaż interesu banków w stosowaniu rzekomej praktyki „przemyślnego” wprowadzania klientów w błąd w sprawie ryzyka wzrostu szwajcarskiej waluty. Dlaczego banki miały skłaniać frankowiczów do transakcji walutowych, narażać się na sankcje cywilne, ryzyko reputacyjne oraz podważenie stabilności finansowej? Byłoby to „przemyślne” działanie wbrew własnym interesom.

Mimo stanowczych zapewnień Łętowskiej, że pojęcia uznane przez Balcerowicza za nieostre zostały już przez TSUE wyjaśnione, drążą mnie nadal wątpliwości w tej sprawie. Według Autorki takie pojęcia jak „klauzula abuzywna” i „słabsza strona” zostały wyjaśnione „sytuacyjnie” i „krok po kroku” na prawie stu przykładach. Pani Profesor przyznaje, że sporne zwroty są rzeczywiście nieostre na poziomie przepisu. Możemy zatem liczyć, że gdy TSUE zapozna się z konkretnym zarzutem stosowania jakiejś polskiej klauzuli abuzywnej w sto pierwszym przypadku, to odeśle nas do już wydanych orzeczeń w sprawach uznanych za podobne (np. kazusów TSUE nr 6, 28, 31 i 99) albo Trybunał dojdzie do wniosku, że sprawa wymaga pogłębionej analizy i kolejnego sytuacyjnego wyjaśnienia. TSUE wydaje jednak dziesiątki nowych orzeczeń, aby wyjaśnić znów „sytuacyjnie” pojęcia, które Balcerowicz rzekomo mylnie traktuje jako nieostre.

Zgadzam się, że dotkliwa sankcja za stosowanie klauzul abuzywnych nie musi polegać na ustanowieniu odszkodowania. Istotnie może tu nastąpić przekształcenie zobowiązania kredytowego, które obciąży bank. Czy jednak dotyczy to również sytuacji, gdy umowa kredytu zostanie uznana przez sąd za nieważną?

Jestem zaskoczony, że Łętowska stawia zarzuty natury reputacyjnej wobec polemistów i osób prawnych z jeszcze większą łatwością niż prowadząc spory prawne. Czasem sprawia wrażenie, że korzysta, ze swoistego immunitetu dowodzenia.  Podejrzewam, że przedstawiając twierdzenia prawne w dziedzinie swej specjalności jest nieco zbyt głęboko przekonana o swoich racjach. Podważając reputację lub wytykając komuś kompromitujące błędy powinniśmy być jednak jeszcze bardziej ostrożni. Jedną z głównych przyczyn mojego udziału w tej polemice jest to, że Autorka postawiła Balcerowiczowi i rektorom wyższych uczelni ekonomicznych zarzut udziału w ofensywie medialnej „o niestety, interesownym, lobbystycznym charakterze”. Miałem okazję współpracować z prof. Balcerowiczem, podziwiać jego kompetencje ekonomiczne i znajomość prawa, a ponadto postawę niezależności wobec organów rządowych. Pamiętam gdy w 2006 r. będąc Prezesem NBP odmówił stawiennictwa przed komisją śledczą powołaną przez PiS, która badała procesy prywatyzacji po 1989 r. Wbrew wątpliwościom sporej liczby życzliwych mu prawników nie stawił się na przesłuchanie. Argument, że przedmiot działania komisji nie był związany z jego konstytucyjnymi kompetencjami podzielił wkrótce ówczesny, prawidłowo powołany Trybunał Konstytucyjny.

Szkoda, że Łętowska pominęła całkowicie argumenty prawne Balcerowicza, w tym również dotyczący naruszenia art. 2 Konstytucji z uwagi na nierówne traktowanie frankowiczów i złotówkowiczów.

Łętowska podnosi również, że przesunięcie rozprawy przez SN z marca na kwiecień „pracuje dla banków”, umożliwiając im lobbystyczną ofensywę. Czy do Autorki nie dotarła wiadomość, że przyczyną opóźnienia jest zapowiedziany wyrok przez TSUE, który przecież powinien zająć stanowisko zgodne z prawem UE ergo zmniejszyć ryzyko konfliktu między orzeczeniem SN a prokonsumenckimi standardami unijnymi? Przyznam, że dzięki przesunięciu tego terminu biorę udział w tej polemice, mimo ryzyka zarzutu, że uczestniczę wraz z Balcerowiczem w lobbystycznej ofensywie „o interesownym charakterze”.

Doszukując się wszędzie nieuczciwych wpływów banków Łętowska tłumaczy ciekawie dlaczego tylu przewrotnym inicjatywom finansowym w końcu się nie udało. „Po prostu źle oceniły ryzyko prawne licząc, że do Polski nie zdąży dotrzeć informacja o standardzie UE. Sądziły, że uda się grać w środowiskach konsumenckich i sądowych do końca boomu kredytowego na nieznajomości prawa konsumenckiego i sensu orzecznictwa TSUE. Ten manewr się nie udał (…)”. Czy banki były aż tak naiwne, że liczyły na kilkadziesiąt lat boomu inwestycyjnego, a tym bardziej, że prokonsumencka i oparta na prawie unijnym wykładnia przepisów w tym liczne wyjaśnienia prasowe prof. Łętowskiej nie dotrą nie tylko do sądów, lecz również do aktywnych od wielu lat frankowiczów?

Bardzo żałuję, że nie doszło do merytorycznej debaty między prof. L. Balcerowiczem, architektem tak udanej reformy gospodarczej w Polsce, którego zasługi dla stworzenia podwalin polskiej gospodarki rynkowej są tak imponujące, a prof. E. Łętowską, pierwszym rzecznikiem praw obywatelskich, wybitnym znawcą prawa prywatnego i cenionym komentatorem spraw związanych z praworządnością. Gdybym brał udział w takiej dyskusji zapytałbym, co sądzą o potrzebie udzielenia pomocy wszystkim kredytobiorcom, którzy znaleźli się w poważnych kłopotach płatniczych niezależnie od waluty, w której uzyskali kredyt mieszkaniowy.

Jestem nieco mniej sceptyczny niż Balcerowicz wobec standardów prokonsumenckich UE. Uważam jednak, że jego reformy wolnorynkowe przyniosły i nadal przynoszą konsumentom polskim więcej korzyści niż unijne standardy. Reformy „dobrej zmiany” nie dotknęły, na szczęście, tak głęboko stosunków rynkowych jak praworządności.

Prof. zw. dr hab. Stanisław Sołtysiński  jest radcą prawnym, partnerem założycielem Kancelarii SKS

Jak wiadomo konsumenci, którzy nabyli mieszkania zaciągnąwszy kredyty bankowe w walucie szwajcarskiej lub denominowane w tej walucie oczekują obecnie na orzeczenie Sądu Najwyższego (SN) wyjaśniające skutki umów kredytowych zawierających klauzule abuzywne. Wykładnia SN ma udzielić odpowiedzi na sześć problemów, wśród których znalazło się pytanie o konsekwencje dla stron uznania wadliwej umowy za nieważną lub całkowicie bezskuteczną, a zwłaszcza czy w ostatniej sytuacji kredytobiorca ma obowiązek zwrócić bankom korzyści z tytułu wieloletniego korzystania z udzielonego mu kredytu na zakup mieszkania, czy też bank ponosi pełne ryzyko wadliwości umowy.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji
Opinie Prawne
Jacek Czaja: Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Prawne
Jakubowski, Gadecki: Archeolodzy kontra poszukiwacze skarbów. Kolejne starcie