Pietryga o prawie drogowym: Ustawodawca z odruchem Pawłowa

Z badań przeprowadzonych w Warszawie wynika, że po likwidacji fotoradarów prędkość na stołecznych ulicach wzrosła, co oznacza, że kierowcy, nie mając przed sobą realnego straszaka, częściej łamią prawo drogowe.

Aktualizacja: 03.04.2016 07:04 Publikacja: 02.04.2016 05:00

Foto: rp.pl

Wniosek w sumie oczywisty, skoro można przyjąć, że poszanowanie prawa i wynikających z niego zakazów jest w Polsce mizerne. Widać to zwłaszcza na przykładzie prawa drogowego oraz jazdy samochodem po alkoholu. Liczba nietrzeźwych jest niezmiennie wysoka, podobnie jak liczba ich ofiar.

Polaków podróżujących po drogach niektórych państw Europy, np. Austrii czy Holandii, skrupulatne trzymanie się przepisów drogowych może wręcz zszokować.

W Polsce deficyt owej świadomości miały zastąpić m.in. fotoradary. Niestety, gdy zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu i każda szanująca się gmina miała ich co najmniej kilka, okazało się, że idea gdzieś się zagubiła. Dla gmin stały się maszynką do zarabiania pieniędzy, a kwestia bezpieczeństwa była już rzeczą wtórną. Fotoradary więc były stawiane w miejscach, które dawały największe szanse na zarobek, a nie na odcinkach zagrożonych wypadkami.

U kierowców tak stosowane prawo szybko zaczęło rodzić poczucie niesprawiedliwości, przeświadczenie, że państwo usiłuje być cwaniakiem.

Na tak destrukcyjne działanie niektórych bezmyślnych działaczy samorządowych najpierw zareagowała Najwyższa Izba Kontroli, wskazując w raporcie istniejące i rozwijające się patologie. Do ustawodawcy sygnał ten przyszedł z opóźnieniem. Jego reakcja była jednak zdecydowana. Z jednej skrajności przeszedł w drugą. Fotoradary w obecnej formie po prostu zlikwidowano, zastawiając chytre gminy z problemem (nikt nie chce od nich przejąć tych urządzeń). Przykład fotoradarów jak w soczewce skupia problem rozchwiania polskiej legislacji, w której brakuje monitoringu przepisów po wprowadzeniu ich w życie i analizy skutków. Ustawodawca działa tu pod wpływem impulsów, chaotycznie, emocjonalnie. Szuka rozwiązań pod wpływem krytyki. To bardzo zła droga i, co gorsza, nie ogranicza się wyłącznie do prawa drogowego, ale dotyka co rusz to nowych obszarów państwa.

Wniosek w sumie oczywisty, skoro można przyjąć, że poszanowanie prawa i wynikających z niego zakazów jest w Polsce mizerne. Widać to zwłaszcza na przykładzie prawa drogowego oraz jazdy samochodem po alkoholu. Liczba nietrzeźwych jest niezmiennie wysoka, podobnie jak liczba ich ofiar.

Polaków podróżujących po drogach niektórych państw Europy, np. Austrii czy Holandii, skrupulatne trzymanie się przepisów drogowych może wręcz zszokować.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?