Nurkowanie to nie tylko machanie płetwami - Tomasz Strugalski, adwokat, nurek

Aktualizacja: 26.03.2016 12:40 Publikacja: 26.03.2016 07:30

Foto: 123RF

Rz: Skąd się wzięło pana zamiłowanie do nurkowania?

Tomasz Strugalski: Miałem nadwagę. Przez całe życie byłem gruby, a woda sprawiała, że nie czułem kilogramów. Miałem nawet przewagę nad moimi rówieśnikami, bo dzięki tkance tłuszczowej nie marzłem. Ciągnęło mnie wszystko, co związane z wodą.

Najpierw był pan nurkiem, potem dopiero został pan prawnikiem, prawda?

To było tak jak w Molierowskiej sztuce „Chory z urojenia" – hipochondrykowi przyjaciele doradzili, by został lekarzem. Podobnie było ze mną. Przez 20 lat, podczas których byłem instruktorem nurkowania, obsesyjnie bałem się, że ktoś utopi mi się na zajęciach. Oczywiście dokładałem należytych starań, żeby do niczego takiego nie doszło. Jestem jednym z niewielu instruktorów, którzy mieli własne szkoły i którym nie zdarzył się wypadek.

Na studia prawnicze poszedłem właściwie ze strachu. Wolałem umieć uwolnić się od odpowiedzialności, gdyby jednak komuś coś złego się przydarzyło. Chciałem też wiedzieć, jak z prawnego punktu widzenia mam dokładać należytej staranności. Studia tak mi się spodobały, że skończyłem je z wyróżnieniem, a potem napisałem doktorat z odpowiedzialności instruktora sportu za szkodę na osobie. Kolejnym krokiem było zdanie egzaminu adwokackiego i założenie kancelarii.

Co jest pociągającego w nurkowaniu?

Najważniejsze jest partnerstwo. Kiedy nurkowie znajdą się w sytuacji trudnej, są gotowi oddać własny ustnik – a więc swoje powietrze. Ćwiczy się to na każdym kursie nurkowania. Oprócz technicznej strony tego zagadnienia trzeba zwrócić uwagę na walor tego gestu. Nurkowanie to nie tylko machanie płetwami, ale też sport, w którym realizują się wielkie ludzkie wartości.

A nie podobało się panu spotkanie z zupełnie innym, podwodnym światem? Nie pociągało pana chociażby piękno rafy koralowej?

Rzeczywiście są ludzie, którzy w nurkowaniu szukają czystej wody. Dla nich ważne są walory estetyczne nurkowania. Oczywiście, w jakimś stopniu to rozumiem – przez cztery lata miałem własną bazę nurkową w Chorwacji. Przypływały do nas delfiny. Ale nawet nurkowanie w wodzie o niskiej przejrzystości ma swoją magię; też ma swoją tajemnicę. Dla mnie jednak najpiękniejsze jest bezinteresowne partnerstwo.

Zdarzało się panu ratować partnerów podczas nurkowania?

Oczywiście. Podczas ćwiczeń często coś nie idzie tak, jak powinno. Ćwiczona akcja ratunkowa bardzo często przeradza się w prawdziwą. Jest nawet takie powiedzenie wśród instruktorów nurkowania, jego autorem jest Andrzej Mróz, wybitny instruktor, mój nauczyciel: w pracy w bazie dzień jak co dzień – sześć nurkowań, siedem awaryjnych wyjść.

Czy poleca pan nurkowanie?

Wszystko, co związane z wodą, jest bardzo atrakcyjne. Żeglarstwo jest ciekawą formą spędzania wolnego czasu. Polecam je wszystkim młodym ludziom. Sterując żaglówką, odkrywa się, że gwałtowne ruchy sterem nie przyspieszają łodzi. Kiedy jednak obierze się stabilny kurs, okazuje się, że łódź płynie szybko i gładko. Taka wiedza przydałaby się na przykład ustawodawcy. Majtanie prawem nie przyspieszy rozwoju gospodarczego.

Czy ma pan patent żeglarza?

Tak, nawet sternika. Mam też uprawnienia motorowodne i ratownicze.

A nurkowe?

W federacji CMAS (Confédération Mondiale des Activités Subaquatiques) mam uprawnienia instruktora dwugwiazdkowego. W CMAS są cztery stopnie nurkowe i trzy instruktorskie. Mam więc ten środkowy. Mam też uprawnienia do nurkowania pod lodem. Napisałem pierwszy w Polsce podręcznik z tej dziedziny. Poza tym jeszcze cztery inne podręczniki nurkowania. Jestem też instruktorem nurkowania na wrakach. Teraz jednak moje dyplomy pokrywa kurz na półce. Całkowicie pochłonęło mnie prawo. Można powiedzieć, że utonąłem w prawie jak kiedyś w nurkowaniu.

—rozmawiała Katarzyna Wójcik

Tomasz Strugalski, adwokat z Warszawy, nauczyciel akademicki, instruktor nurkowania

Rz: Skąd się wzięło pana zamiłowanie do nurkowania?

Tomasz Strugalski: Miałem nadwagę. Przez całe życie byłem gruby, a woda sprawiała, że nie czułem kilogramów. Miałem nawet przewagę nad moimi rówieśnikami, bo dzięki tkance tłuszczowej nie marzłem. Ciągnęło mnie wszystko, co związane z wodą.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?