Do napięć w systemie trójpodziału władzy dochodziło zawsze. Dość częste były reformy sądownictwa wprowadzane wbrew krytyce trzeciej władzy.
Instrumentalny stosunek polityków do Temidy pozostał niezmieniony. Dziś politycy PO starają się jej bronić raczej ze względów taktycznych i opozycyjnego statusu niż rzeczywistych przekonań. Jeszcze w 2015 r. sejmowa większość przeforsowała wbrew oskarżeniom o zamach na sędziowską niezawisłość i prawa obywatelskie zmianę, która pozwalała ministrowi sprawiedliwości z własnego komputera przeglądać dowolne sędziowskie akta. Wtedy o zamachu na demokrację i próbach wprowadzeniach państwa policyjnego grzmieli politycy PiS.
Dziś sytuacja jest jednak diametralnie inna. Mandat pozwalający na samodzielne zmienianie ustaw kształtujących organizację sądownictwa, a nawet ich obsadę personalną, a także wykręcenie bezpiecznika w postaci niechętnego wizji państwa partii władzy TK spowodował, że PiS w reformowaniu Temidy nie ma żadnych ograniczeń.
Przedstawicielom trzeciej władzy pozostają dziś uchwały, opinie czy medialne protesty, które nie mają żadnego wpływu na toczący się proces i nie są przez rządzących brane pod uwagę.
Bierna pozostaje też opozycja. Po politycznym przeinwestowaniu w spór o TK już z mniejszym zaangażowaniem podchodzi do sporu o reformę sądownictwa powszechnego.