Prawo jest instrumentem, którym władza powinna posługiwać się rozumnie na rzecz dobra wspólnego. Niewątpliwie jest narzędziem sprawowania władzy i realizowania przyjmowanych przez nią celów. Jeżeli uznamy, że historia narodu i jego państwa jest istotnym elementem składającym się na nasze dobro wspólne, naturalnie na pewnym etapie poszukiwania skutecznych metod badania historii, jej upowszechniania, a także konfrontowania się z różnego rodzaju nieprawdziwymi informacjami, musi pojawić się propozycja wykorzystania do tych celów prawa. Warto zastanowić się, na ile konstytucja może stanowić podstawę prawną polityki historycznej państwa czy też przynajmniej pewien impuls do jej prowadzenia.
Konstytucja nie powinna być pojmowana wyłącznie jako instrukcja działania poszczególnych organów państwa. Niektórzy twierdzą, że ustawy zasadnicze bez deklaracji aksjologicznych są stabilniejsze niż te, do których włączono zasady wskazujące na wartości istotne dla obywateli danego państwa.
Teza ta tylko w pewnych aspektach znajduje potwierdzenie. Jeżeli bowiem konstytucję pozbawi się odniesień do ważnych zasad, także moralnych, pozostawioną w ten sposób lukę trzeba będzie uzupełnić w inny sposób, chociażby orzeczeniami sądów. Władza ustawodawcza, działająca w szczególnym trybie, właściwym do zmiany ustawy zasadniczej, ma lepszy mandat do deklarowania wartości najważniejszych dla członków wspólnoty państwowej niż władza sądownicza, z natury – przynajmniej w naszej kulturze prawnej – o znacznie mniej demokratycznej legitymacji. Rolą sądów powinno być odczytywanie aksjologii zawartej w konstytucji i w ustawach oraz uwzględnianie jej w procesie wykładni prawa.
W konstytucji będącej deklaracją wartości, wokół których zorganizowane jest państwo, powinno znaleźć się miejsce także dla historii. Obecna Konstytucja RP nawiązuje zresztą do naszej historii już w preambule. Nie chodzi jednak tylko o to, żeby budować ustrój państwa na zbiorze pewnych doświadczeń wynikających z historii narodu i państwa, ale o to, by zobowiązać państwo do kultywowania pamięci historycznej, zabiegania o prawdę dotyczącą historii Polski, także poza jej granicami, promowania polskiej historii oraz naszej interpretacji historii międzynarodowej. Wydaje się, że nałożenie na państwo takich obowiązków jako podstawowych zasad wyznaczających kierunki działania poszczególnych jego organów mogłoby przyczynić się nie tylko do dowartościowania Polaków – zbyt często porównujemy się wciąż do innych państw i odczuwamy na tym tle jakieś kompleksy – ale także, przynajmniej w jakimś zakresie, do uzyskania silniejszej podmiotowości w relacjach międzynarodowych.
Można zapytać, na co w praktyce przekładałoby się takie uwypuklenie znaczenia historii Polski w konstytucji. Mógłby to być impuls zobowiązujący władzę państwową, niezależnie od jej politycznego pochodzenia, do podejmowania szeroko zakrojonych działań promujących polską historię i zabiegających o jej rzetelny przekaz. Na tym polu mamy wciąż bardzo dużo do zrobienia.